- na litość boską niech mi pan powie co z nią ? Co z nimi ?
-zapraszam do gabinetu nie będziemy rozmawiać na korytarzu
Weszliśmy do gabinetu, lekarz przeglądał papiery a ja nerwowo spoglądałem w jego kierunku.
-powie mi pan wreszcie ?
-tak jak mówiłem nie mam dla pana dobrych wiadomości, Daria ma wiele obrzęków wewnętrznych jak i zewnętrznych, złamane kilka żeber, na szczęście krwotok wewnętrzny udało nam się zahamować za chwile powinny być wyniki kolejnych badań.
-Można do niej wejść?
-Tak prosze
Wszedłem do jej sali, leżała krucha na łóżku, Kamila i Krzysiek też weszli, siedzieliśmy razem.
-Dzień Dobry mam już wyniki badań, będziemy utrzymywali dziewczynę w śpiączce, jest silna, jej organizm walczy i chroni dziecko, lecz ona zbyt bardzo ucierpiała w tym wypadku, jej ciąża jest zagrożona i jeżeli byśmy ją wybudzili, dziecko mogłoby umrzeć i być może ona też - mówił lekarz, który wszedł do sali.
- Ile to będzie trwało? - zapytała Kamila
- Do czasu, aż organizm nie będzie wystarczająco silny... miesiąc, dwa nie wiemy, jeżeli będzie gotowa sama się wybudzi...
-jezu co ja narobiłem co ja narobiłem - usiadłem obok łóżka i złapałem ją za rękę
Od miesiąca przychodziłem codzienie i siedziałem przy niej byłem jej to winien
*Moimi Oczami *
Ciche słowa " Kocham cię '' dotarły do mnie. Ten szept on przynosił ukojenie dla uszu i wydawał się być znany, więc czemu nie mogę go rozpoznać? Czemu cały czas siedzę w tym jednym miejscu ubrana w białą sukienkę? Czemu nie mogę się ruszyć? Zamykałam powoli oczy, zasypiałam.
Zrobiło się ciemno i nagle wszystko znikło. Otworzyłam oczy i znalazłam się w jakimś pomieszczeniu, ale było normalnie. Szukałam wzrokiem po sali, aż odnalazłam jakąś postać.
- Kama ? -zapytałam szeptem.
- Obudziłaś się- podeszła i ucałowała mnie w czoło.
- Co się stało? Miałam wypadek prawda?
- Tak, kiedy stałaś na chodniku wjechał w ciebie pijany kierowca, byłaś w śpiączce miesiąc...
- Co z dzieckiem, żyje ? - przerwałam jej.
- Tak, ale twoja ciąża jest zagrożona...
- Co? Ja nie mogę go stracić ! Tylko dziecko mi zostało - oczy zaszły mi łzami, a wargi zaczęły drżeć.
- Nie stracisz, jest ktoś kto chcę z tobą porozmawiać
- Kto?
- Odwróć się, stoi za tobą.
Wykonałam ruch i zobaczyłam Bartmana
Głos w gardle zamarł, nie mogłam nic powiedzieć, nagle straciłam umiejętność mowy.
Kama opuściła moją sale, a ja dalej nic nie mówiłam. Cisza trwająca między nami była przerażająca. Serce biło mocniej, a strach coraz bardziej dawał o sobie znaki. Bałam się nie wiedziałam czego mam się spodziewać, a co jeśli będzie chciał odebrać mi dziecko, jedyny powód mojego życia.
- Dlaczego? Dlaczego wtedy wyszłaś - zapytał
- Nie chciałeś mnie znać...
- To nie tak- przerwał mi.
- A jak?
- Kierowały mną emocje, byłem wściekły, ja nie chciałem...
- Nie Zbyszek przestań- tym razem to ja mu przerwałam
-przepraszam
-kiedy wyjeżdżasz ?
-planuje w tym miesiącu
-czyli jednak Italia wazniejsza od rodziny - mówiłam czując jak moje oczy coraz bardziej mnie pieką- Jeżeli jesteś tu ze względu na dziecko to ja nic od ciebie nie chcę, nie oczekuje od ciebie pieniędzy, nie zmuszam cię, żebyś był obecny w jego życiu, możesz spokojnie jechać.- wszystkie słowa wypowiadałam pod wpływem impulsu.
- Nie mów tak, ja chcę, chcę być obecny w życiu naszego dziecka, chcę być obecny w twoim życiu... Nie zostawię cię, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo- zaśmiał się- Będę tu przyjeżdżał
- Mogę się położyć, chcę mi się spać? - zapytałam.
- Tak
Zamknęłam oczy i udawałam, że śpię, nie byłam zmęczona, ale nie chciałam kontynuować tej rozmowy, powiedziałabym coś za dużo i znowu straciłabym osobę, na której mi zależy. Nie mogłam nic zrobić, w końcu zmęczona tym usnęłam.
Chciałam żeby był on obecny w moim życiu, żeby było jak wcześniej, ale tracę nadzieje, że to jeszcze wróci. On cały czas siedział koło mnie, nie wychodził, krępowało mnie to
Kiedy się obudziłam Zbyszka już nie było, siedział tylko Krzysiek
- Jak się spało? - zapytał.
- Dobrze
- Za pół godziny cię wypiszą, przywiozłem ci ciuchy
- Dziękuję, pójdę się przebrać.
Z lekkim problemem podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Kiedy się przebrałam wróciłam na sale. Poczekaliśmy na wypis i mogłam wyjść ze szpitala. W drodze do mojego mieszkania rozmawiałam z Krzyśkiem o tym co wydażyło się przez ostatni miesiąc, kiedy byłam w śpiączce.
- Ok jesteśmy, dasz sobie radę, wszedłbym, ale muszę coś jeszcze załatwić- tłumaczył.
- Spokojnie, jedź, dziękuję za pomoc i za wszystko.
Wysiadłam z samochodu . Tak dawno mnie tu nie było, choć wydaje się, że wczoraj. Wyciągnęłam klucze aby dostać się do mieszkania, ale co dziwne drzwi były otworzone. weszłam do środka i od razu moim oczom rzucił się Bartman.
- Ja po prostu chciałem cię przeprosić czy między nami może być normalnie?
- Ja już ci wybaczyłam pewnie, że może być
Przytulił mnie co było strasznie miłe.
- Kopie, chcesz dotknąć? - zapytałam chłopaka.
- Mogę?
- Tak, daj rękę.
Delikatnie chwyciłam jego dłoń i przyłożyłam do brzucha, jego uśmiech poszerzył się, a w oczach pojawiły się iskierki radości.
- Czuję- powiedział zaczarowany.
- Ono wszystko już słyszy i też czuje, że tu jesteś.
- Kocham cię maluszku- szepnął co wywołało u mnie radość, ale i smutek...
-najlepiej będzie jak wróce do siebie do domu rodzinnego
-możesz zostać to tak samo Twój dom
-nie wiem czy dam sobie rade sama
-nie chce tego tak kończyć na prawde
-ty juz to zakończyłeś- powiedziałam i poczułam dziwne ukłucie w brzuchu, ból był tak silny że uklękłam
-Daria co jest ? - Zbyszek uklęknął przy mnie
- Zbyszek moje dziecko
-spokojnie karetka zaraz będzie...
jeeejku :/ nie możecie się rozstać i stracić dziecka ! tylko nie to ! wy tak do siebie pasujecie. Chciałabym żeby ten blog był w życiu prawdziwym, jak się go czyta to człowiek przenosi się do innego świata. Liczy się tylko blog TY ZBYSIU KAMA I KRZYSIU ! ja już czekam na nowy rozdział :) pozdrawiam i całuje ;***
OdpowiedzUsuńnawet nie wiesz jak ja bym chciała żeby ten blog dział sie w moim życiu ;> miło że się podoba. Pozdrawiam i całuje w imieniu moim Kamy Zbycha i Krzycha ;*
UsuńNie!!!!
OdpowiedzUsuńTen dzidzius musi przeżyć!
Ona sobie bez niego i bez Zbyszka nie poradzi.
Proszę nie rób tego!
:) i to jest ten dylemat autora co robić dalej z losami bohaterów ;)
UsuńDario nie wasz się zabijać dziecka i tego co ich łączy. Przecież mają tylko siebie !!!
OdpowiedzUsuńKama i Krzysiek też by tego nie przeżyli.
I zgadzam się z łasicą w 100%
Dzidziuś musi żyć i musi ich połączyć na nowo !!!
na razie sama nie wiem co dalej z tym wszystkim :)
Usuń