piątek, 21 lutego 2014

Dodatek



Układa mu się, a to jest najważniejsze. Patrzę jak czule tuli naszego syna do piersi, jak delikatnie całuje jej usta i chociaż wiem, że mogłam być na Jej miejscu to nie jest mi smutno.
Wiem, że jest szczęśliwy.

I czasem lubię patrzeć jak wieczorem siada przy oknie i patrzy w gwiazdy, a wtedy mówi do mnie i opowiada mi o całym świecie. O porażkach i radościach, o chwilach zwątpienia i zachwianiach, które chowa w sercu. A ja wtedy siadam na jednej z białych kanap i patrzę na jego lekko roześmiane, ale zawsze pokryte cienką warstwą łez oczy i znów czuję jak jest blisko mnie.
Jakbym była tuż przy nim, czuła jego zapach, stąpała po drewnianych panelach i jak bym żyła.
I raz na jakiś czas nie wytrzymuje, a z oczu kapią mi łzy i dostaje pozwolenie, które jest jedną z najmilszych rzeczy.
I schodzę do niego we śnie i spędzamy razem czas, śmiejąc się, głaszcząc po policzku albo po prostu rozmawiając. Aż pojawia się ona lub zaczyna dzwonić dzwonek, który sprawia że znika On i znikam ja.

Nie lubię jak płacze, jak siedzi samotnie na hali, jak wciska ostre paznokcie w piłke, jak nie daje sobie już rady, jak szepcze bezradnym głosem, że nie może beze mnie żyć. I wtedy pękam i ja również mam dość mimo iż miejsce w którym znajdują się ludzie po śmierci jest naprawdę cudowne.

Ale mimo wszystko moje marzenie się spełniło. Bo poznałam kogoś, kogoś kto sprawił że w ostatnich chwilach mojego życia było ono.. wspaniałe.
Dzięki Zbyszkowi.
Ale dzięki miłości mojego życia, która nie odeszła mimo iż ja przestałam istnieć, tam.
W tamtym świecie.


--------------------------

Jestem już o 12 lat starszy.
To takie dziwne.
I lubię czasem patrzeć na spokojną, śpiącą twarz mojej żony, na jej kaskady jasnych włosów spływających po delikatnej twarzy i czuje jak boli mnie serce.
Bo czasem ktoś poznany znika z naszej pamięci po jakimś czasie, ale zdarzają się też ludzie, którzy pozostają w niej na wieczność.
I ty jesteś taką osobą Dario
Bo kocham Cię i kocham ten fakt iż spełniłem Twoje ostatnie marzenie.










_________________________________________________________________________________________



Teraz już się nie złamie....zakończenie i dodatek zamyka etap Volleyball Dreamss.
Dziękuję :)

niedziela, 16 lutego 2014

Serce kocha najmocniej...




** Kilka miesięcy później **


Spałam z uśmiechem na ustach. Tym razem gdy się obudziłam Zbyszek jeszcze spał, cichutko pochrapując.
Bałam się, że obudzę Zbyszka i naszego synka, ale musiałam załatwić pewne sprawy.
Delikatnie zabrałam jego rękę z mojej tali i odwróciłam się do niego.
Byłam zadowolona, że mimo przytulenia mnie, został pod swoją kołdrą, dzięki temu czułam trochę przestrzeni.
Zdziwiłam się, bo nawet gdy spał jego widok zapierał mi dech w piersi.
 Podparłam się na ręce, pocałowałam Bartmana w policzek i jak mogłam najciszej wyszłam z pokoju.
Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do lekarza, który prowadził leczenie Zbyszka.
-Dzień dobry, czy ma pan jakieś nowe informacje? - zapytałam pełna nadzieji
-niestety, musimy czekać - odpowiedział
Nie czekałam na żadne nowe informacje rozłączyłam połączenie.
Poszłam do kuchni, gdyby Zbyszek sie obudził, nie chciałam żeby słyszał moją rozmowę.
Usiadłam na krześle i zadzwoniłam do Kamili
- i jak ? - zapytała kiedy tylko odebrała
- Nie chce się do tego przyznać, ale jest coraz gorzej. Lekarz najchętniej zamknął by go w szpitalu na intensywnym leczeniu, ale on się uparł, że nie będziemy robić z niego kaleki. W dodatku nie chciał zajmować miejsca komuś, kto naprawdę by tego potrzebował- wypowiedziałam jednym tchem
- cały Zbyszek - westchnęła Kama
-Wiesz, że go za to kocham, ale nie powinien tak ryzykować. Jego życie wisi teraz na włosku, a on się poświęca. - patrzyłam czy nie wstał
-i co teraz ? - dopytywała Kama
-tak jak Ci mówiłam
-jesteś tego pewna ?
-jak niczego innego w życiu, to jedyna słuszna decyzja
-przemyśl to proszę
-dobrze wiesz że nie ma czasu na myślenie, musimy jechać dzisiaj do szpitala, zajmiesz się naszym synkiem ?
-no oczywiście że tak
-wiesz to przywiozę go za chwile dobrze ? - wróciłam do sypialni
-dobrze, czekam. - Kama rozłączyła połączenie
Spakowałam rzeczy Sebastiana, ubrałam go i zawiozłam do Kamili.
Kiedy weszłam do środka Kama z Krzyśkiem zajmowali się swoją córeczką.
Zazdrościłam im tego, tworzą normalną szczęśliwą rodzine.
My nie mieliśmy tego szczęścia, z każdym dniem stan zdrowia Zbyszka się pogarszał, potrzebował nowego serca, niestety czas uciekał a jego szanse z dnia na dzień malały.
Pocałowałam Sebastiana, czekała nas dłuższa rozłąka.
-I jak się trzymasz ? - Krzysiek podszedł z Dominiką na rękach
-jakoś daje radę - odpowiedziałam Krzyśkowi i spojrzałam na ich córkę.
Była śliczna, połączenie Kamy i Krzysia, takie małe cudeńko.
-będzie dobrze - Kama przytuliła mnie do siebie
-teraz na pewno- zacisnęłam mocniej dłonie
Kiedy wróciłam do domu, obudziłam Zbyszka
-kochanie znalazł się dawca - powiedziałam szczęśliwa
- jak to ? - widać nie mógł w to uwierzyć
-no rano dzwonił lekarz, jest dawca, Kama z Krzysiem zajmą się Sebą a teraz musimy jechać do szpitala - ściagnęłam z niego kołdrę.
Po kilkudziesięciu minutach byliśmy na miejscu, Zbyszek leżał na sali, weszłam do niego, usiadłam obok, wzięłam jego rękę i patrzyłam na niego
-czemu płaczesz ? - zapytał
-to ze szczęścia , że będziesz żył - ścisnęłam jego rękę
-do zobaczenia po operacji - uśmiechnął się
-tak, kocham Cie - pocałowałam go
-ej chyba się nie boisz że się nie obudze? -trzymał moją rękę
-nawet tak nie mów.. wszystko się uda


** Oczami Zbyszka **


Kiedy obudziłem się po operacji wszystko mnie bolało, byłem zmęczony, ciągle chciało mi się spać, rozejrzałem się po sali, nade mną stał lekarz
- i jak się pan czuje ? - zapytał
-dobrze, ale tak dziwnie - odpowiedziałem
-to normalne, ma pan nowe serce musi pan się przyzwyczaić
-czyli wszystko jest dobrze ?
-tak, wszystko jest dobrze, za kilka dni wyjdzie pan do domu
Pobyt w szpitalu strasznie mi się dłużył, odwiedzali mnie rodzice, tesciowie, Kama, Krzysiu, tylko Darii coś zawsze wypadało, nie przyjeżdżała, nie odbierała telefonu, kazała mnie pozdrowić, dlaczego sama tego nie zrobi ?
Znając Darie szykuje pewnie jakąś niespodziankę.
 W piątek rano otrzymałem wypis ze szpitala, odebrał mnie Krzysiek, pojechaliśmy do nich,
-jak się czujesz ? - zapytała Kama
-gdzie Daria ?
-Daria nie może z Tobą teraz porozmawiać ale kazała Ci to przekazać
-co ona kombinuje - usiadłem i otworzyłem list

            "Cześć kochanie...
Tak, obiecałam Ci że zobaczymy się po Twojej operacji niestety sprawy troche się skomplikowały i od dzisiaj  tylko ja będę mogła patrzeć na Ciebie, nie martw się, od teraz masz silne serce.. jeden problem, moje serce kochało Cię najbardziej na świecie  i nie wiem jak poradzisz sobie z tak wielkim uczuciem teraz do własnego siebie , przelej tą miłość z podwójną siłą na wszystkich którzy teraz są obok Ciebie..
Teraz najważniejszym dźwiękiem jest bicie Twojego serca, które  nigdy mnie  nie zawiodło."


- to są jakieś żarty ? -przerwałem czytanie i spojrzałem na nich
-nie to nie są żarty - Kamila patrzyła na mnie
Spojrzałem na nich i ponownie na kartkę...

''Nawet nie wiesz jak bardzo dziękuję, że to mnie wybrałeś...''


















_________________________________________________________________________________________


Tak wiem zakończenie, ani ładu ani składu, ale im dłużej nad nim siedze tym trudniej jest mi się z nim rozstać i nic co bym napisała nie będzie dobre.
Dziękuję, że czytaliście, komentowaliście.
Pozostaje mi wieele wspomnień z tym blogiem.....cóż mogę powiedzieć ?
Przyjemnością było tworzenie tego bloga i świadomość że ktoś to czyta.
Do zoobaczenia na innych nowych blogach. Całuje. Daria

środa, 12 lutego 2014

Dogonić marzenia XLVIII

Przez ostatnie kilka dni chodziłam za nim krok w krok, śledziłam każdy jego ruch, nie oddalałam się od niego nawet na centymetr, bałam się stracić go z oczu chociażby na ułamek sekundy.
A teraz kiedy siedziałam obok niego patrzyłam jak śpi, wyglądał tak niewinnie i bezbronnie jak małe dziecko.
-o czym tak myślisz ? - z rozmyśleń wyrwał mnie jego cichy głos
-o Tobie - uśmiechnęłam się
-i co wymyśliłaś ? - poprawił poduszkę pod głową
-że nie dałabym rady bez Ciebie, mówią że docenia się coś wtedy kiedy się to  straci - zaczęłam
-przecież mnie nie straciłaś i nie stracisz - usiadł obok mnie
-tak ale na prawde niewiele brakowało i wtedy zrozumiałam jak wiele dla mnie znaczysz, głupio mi że tyle czasu straciliśmy na niepotrzebne kłótnie i rozstania, przecież najważniejsza w życiu jest miłość.
-nie mówmy o tym, po raz kolejny zacznijmy wszystko od początku, od teraz będzie inaczej zobaczysz - objął mnie ramieniem
-obiecaj tylko że nigdy mnie nie zostawisz
-obiecuję - pocałował mnie.
Oparłam głowę o jego ramię, przy nim wszystkie problemy znikały, czas nagle się zatrzymywał, nic innego się nie liczyło, tylko on.
-wiesz - zaczął
-co takiego ? - spojrzałam na niego
-skoro tak pięknie mówisz o tej miłości to może czas pogodzić się z Kamą ? W końcu to tylko moja wina
- nie wiem czy ona tego chce.
Bałam się, ale po chwili chwyciłam telefon i wykręciłam jej numer.
-Kama - zaczęłam nieśmiało
-Daria, przepraszam
- nie, to ja przepraszam, nie powinnam była wymagać od Ciebie tak wiele
- ja przepraszam, powinnam była Ci powiedzieć, na tym polega przyjaźń
-przyjedźcie teraz - powiedziałam i rozłączyłam połączenie
-jak ja was kocham - Zbyszek się uśmiechnął
-was ? Mówiłeś, że tylko mnie
- Ciebie najbardziej, ale was razem połączyć, po prostu jedna bez drugiej nie wytrzyma
- to jest przyjaźń kochanie - podeszłam do niego
-wiem właśnie wiem - przytulił mnie do siebie
Po kilku minutach z objęć wyrwał nas dzwięk dzwonka do drzwi
-oho Igła ! - krzyknął Zbyszek
-skąd wiesz ? - zapytałam
- listonosz i Igła zawsze dzwonią dwa razy - Zbyszek otworzył drzwi
-racja - uśmiechnęłam się pod nosem
-chodźcie, chodźcie - Zbyszek zaprosił ich do środka
-Daria - Kama spojrzała na mnie
-Nie ! Zaczynamy od początku
-no ale - Kama próbowała coś powiedzieć
-od początku, pamiętasz ? Cześć Daria jestem, słyszałam że lubisz siatkówke - wyciągnęłam rękę w jej stronę
- pamiętam, takich rzeczy się nie zapomina - przytuliła mnie z całych sił
W tym momencie obie zaczęłyśmy płakać, żadna nie chciała puścić uścisku
-ehh te kobiety, już dziewczyny starczy tego dobrego, teraz ja musze coś powiedzieć - Krzysiek rozłączył nasz uścisk
-spokojnie - uśmiechnęła sie Kama
- Daria ja Ciebie też chce przeprosić, nie powinienem słuchać tego debila i powiedzieć Ci od razu, w sumie to ja powinienem zaciągnąć go do tego szpitala a po operacji porządnie mu nakopać- Igła popatrzył na Zbyszka
- no dzięki - wtrącił Bartman
-prosze, skończmy ten temat. Było minęło, ważne tylko to co tu i teraz - uściskałam Ignaczaka
-racja, od teraz już nigdy nie zawiedziemy - Igła zacisnął mocniej ręcę
-no a jak się czujesz ? - zapytała Kama
- tak jak człowiek po operacji. Bywało gorzej - Zbyszek lekko się uśmuechnął
-ty się kuruj, dobry atakujący jest nam potrzebny
-z dobrym libero brak atakującego nic nie zmienia
 - już sobie tyle nie słodźcie, jesteście jak baby - Kama spojrzała na nich
- dajmy im spokój niech sobie słodzą, my pogadamy na spokojnie - podałam jej rękę i udałyśmy się do kuchni
- między nami już jest dobrze ?
- a czy między nami było źle ? W każdej przyjaźni zdarzają się trudne chwile, ważne żeby zawsze pamiętać kłócić się ale nigdy nie przestawać się kochać - uśmiechnęłam się.













_________________________________________________________________________________________


Wielkimi krokami zbliżamy się do końca bloga. Sądze że pojawi się jeszcze 1 rozdział i zakończenie, albo od razu zakończenie.
Zobaczymy na co pozwoli mi moja wyobraźnia. Mimo wszystko cieżko będzie rozstać się z tym, ale wszystko kiedyś ma swój koniec żeby coś mogło mieć swôj początek. Jeżeli ktoś zatęskni za moim pisaniem i brakiem interpunkcji zapraszam tu ===> http://plansandreams.blogspot.com/

piątek, 7 lutego 2014

Dogonić marzenia XLVII

Wróciłam na sale i usiadłam obok Zbyszka, patrzyłam na niego nie mogąc oderwać od niego wzroku.
Brakowało mi go mimo że był blisko, czułam że oddaliliśmy się od siebie.
Kiedy do sali wszedł lekarz oznajmił nam że musimy pacjenta zostawić w spokoju, mimo że jest w śpiączce potrzebuje odpoczynku.
Wróciłam do domu, wzięłam kąpiel i zasnęłam przed telewizorem, rano kiedy się obudziłam przebrałam się i pojechałam do szpitala,.
Kiedy szłam przez korytarz lekarz powiadomił mnie że Zbyszek jest przytomny i można z nim porozmawiać.
Weszłam do sali i usiadłam przy jego  łóżku
- Jak się czujesz ? - zapytałam
- Dobrze, nawet bardzo - odpowiedział lekko się uśmiechając
- No, to się cieszę
- Lekarz powiedział, że zrobią mi jeszcze trochę badań i może wyjdę ze szpitala trochę prędzej.
- Jak fajnie ! Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się o Ciebie martwiłam
- Nie masz, czym się martwić - powiedział
- A właśnie, że mam jesteś najważniejszą osobą w moim życiu.
- Wiem i przepraszam za tą całą sytuacje, przepraszam że w taki sposób musiałaś się dowiedzieć i dziękuję, gdyby nie Ty dzisiaj pewnie nie mielibyśmy szansy się zobaczyć.
- Chciałam tylko być przy Tobie w złych i dobrych chwilach i prosze nie mów o tym, nie chce nawet myśleć o tym co mogłoby się stać
-obiecuje poprawe - uśmiechnął sie
Kiedy to powiedział wszedł pan w białym fartuchu
- Chodź ze mną, zrobimy Ci prześwietlenie.
Zbyszek nic nie odpowiedział tylko wstał  z łóżka, uśmiechnął się do mnie i poszedł za doktorem.

**Oczami Zbyszka **

Szedłem do pokoju, w którym miałem mieć dane badanie, czekała tam na mnie pielęgniarka.
- Podejdź do mnie i połóż się na łóżku - powiedziała pani
Położyłem się, a kobieta podpięła mnie pod jakieś urządzenia.
Trwało to niecałe 15 minut.
Kiedy stamtąd wyszedłem od razu skierowałem się do mojej sali, nadal czułem się jakoś dziwnie.
Kiedy dotarłem na miejsce zobaczyłem Krzyśka
- Cześć, bardzo się cieszę, że już z Tobą lepiej. - powiedział
- Ta Daria, to wszystko wygada - zaśmiałem się
- Troszczy się o Ciebie - wtrącił się mój tata
- Wiem, to - stwierdziłem znów się śmiejąc.
-Tylko wiesz Daria ma nam za złe że nikt jej nie powiedział o Twoich problemach no i tak jakby się nie oddzywa - powiedział
-spokojnie Krzysiu biorę to na siebie
I tak rozmawialiśmy do godziny 13 : 00, później dotarła Kamila, niestety tylko Daria gdzieś nam się zgubiła.
Wieczorem wszyscy poszli, no i właśnie tak, minął kolejny dzień spędzony w szpitalu.
Każdy kolejny dzień był taki sam. Wszyscy mnie odwiedzali, a Daria nie była przy mnie tylko, gdy spałem.
Piątego dnia, mojego pobytu w szpitalu przyszedł lekarz i powiedział :
- Jutro, rano wychodzisz. Nie ma potrzeby, abyś dalej musiał tu być.
- Naprawdę ?
- Naprawdę, naprawdę - powiedział pan w fartuchu
Powiedział to i wyszedł. Tak, jak się spodziewałem zaraz po nim przyszła Daria.
Od razu powiadomiłem ją o tej wspaniałej nowinie.
Zareagowała tak samo jak ja, gdy się o tym dowiedziałem.
Umówiłem się z nią, że jutro przyjedzie i zabierze mnie do domu.
Rano obudziłem się o godzinie 7 : 00. Muszę przyznać, że wyjątkowo dobrze mi się spało. Wstałem z łóżka i podreptałem do szpitalnej łazienki. Odświeżyłem się i zacząłem się ubierać. Nie miałem zbyt dużego wyboru, więc założyłem dresy.
Kiedy byłem gotowy pojawiła się Daria.
-i jak wyglądam ? - zapytałem
-wyglądasz jak zwykle przystojnie - uśmiechnęła się
-ide po wypis i uciekamy stąd, nienawidze szpitali
Kiedy tylko dotarliśmy do domu Daria od razu kazała mi się położyć i odpoczywać.
-żadnych dyskusji, masz się położyć, teraz musisz się oszczędzać
-leżałem tyle w szpitalu, pograłbym w siatke
- no chyba na konsoli skarbie - uśmiechnęła się
-i co dalej ? - położyłem się na łóżku
- z czym ? - usiadła obok mnie
- z wami? - spojrzałem na nią
- z jakimi nami ?
- no Ty i Kamila - kontynuowałem
- jakoś trudno mi o tym teraz mówić i myśleć - położyła głowę na moim torsie
- ale nie możesz tak tego zostawić. - powiedziałem odgarniając jej włosy
- wiem, ale teraz chce się nacieszyć Tobą - spojrzała na mnie

czwartek, 30 stycznia 2014

Dogonić marzenia XLVI

-nie wiem jak mam Ci dziękować - powiedział pan Leon podając mi gorącą kawę
- nie ma mi pan za co dziękować - wzięłam kawę z jego rąk
- oj jest, gdyby nie Ty nie udałoby się namówić go na operacje, wiesz jak bardzo go kocham- powiedział siadając obok mnie
-rozumiem, dla mnie też jest bardzo ważny, mimo tych wszystkich złych sytuacji między nami, cholernie mi na nim zależy
-Zbyszek to dobry chłopak, ma różne swoje fanaberie, ale jednego możesz być pewna, on Cie kocha
-myśli pan że kiedy się kogoś kocha to się go okłamuje ? Albo planuje się przyszłość bez wiedzy drugiej osoby, no albo nie wie sie czy kocha się obecną czy byłą - zaczęłam przypominać sobie wszystkie sytuacje
-widze Zbyszek dużo sobie nagrabił, ale może zaczniecie wszystko od nowa
-my już tyle razy zaczynaliśmy wszystko od nowa, czasem zastanawiam się czy w ogóle to wszystko ma sens
-chcecie się rozejść ? Mówiłaś że go kochasz
-bo kocham, czasem chciałabym się z nim rozejść dla naszgo wspólnego dobra ale wystarczy mi chwila rozmowy z nim, jedno spojrzenie w oczy abym czuła się najszczęśliwszą osobą na świecie
-wiesz jak to się nazywa ? - uśmiechnął się pan Leon
-jak ? - spojrzałam na niego
-to jest właśnie miłość, mimo wszystkich przeciwności losu chcecie być razem, wspólnie na dobre i złe
-ma pan racje, coś musi w tym być
-Ty ze Zbyszkiem po ślubie cywilnym bo cywilnym ale ślubie
-no tak
-więc jesteś moją córką, to musisz mówić mi tato - wystawił rękę w moim kierunku
-dobrze panie Le... yyy znaczy tato, dobrze tato  - położyłam rękę na jego ręcę
-ciesze się że możemy sobie tak porozmawiać, Zbyszek nigdy nie mówi co u niego, co się wydarzyło, chciałbym być obecny w jego życiu nadal
-to normalne faceci chyba już tak mają, ale spokojnie od teraz to ja będę Cie informować na bieżąco
-wspaniale, a wiesz kiedy Zbyszek miał 5 lat strasznie chciał zostać strażakiem i nasz dzielny Zbyszek wszedł na drzewo uratować kotka, ale bał się zejść, więc musieliśmy sami zadzwonić na straż żeby go ściągnęli z tego drzewa, a kiedy Zbyszek usłyszał dźwięk straży pożarnej zeskoczył z drzewa i złamał noge, od tego czasu zajął się siatkówką
-nieeee, no nieźle, Zbysiu wystraszył się syreny, ciekawe jak wyglądałby jako strażak
Nasza rozmowa trwała ponad kilkadziesiąt dobrych minut, kiedy na korytarz do nas wyszedł lekarz
-i jak ? Jak Zbyszek ? - zapytałam
-najgorsze już za nami, ale gdyby dotarł do nas jutro nie wiem czy bylibyśmy w stanie go uratować- powiedział lekarz
-jego stan jest na tyle poważny ? - zapytał pan Leon
-był poważny, tak jak mówie najgorsze za nami, pacjent będzie musiał odwiedzać nas 2 razy w miesiącu poźniej raz a później już nawet raz na 5/6 miesiecy  - kontynuował lekarz
-możemy do niego wejść ? - zapytałam
-pacjent jest na razie w śpiączce, ale odwiedzić go można, nie za długo a i z siatkówką i z wysiłkiem ostrożnie - powiedział
-spokojnie, już ja o to zadbam - powiedziałam
-dziękujemy za wszystko - powiedział pan Leon podając rękę lekarzowi
-to co idziemy do niego ? - zapytałam
-wiesz co Ty idź ja zaraz dołącze tylko dam znać w domu że ze Zbyszkiem w porządku.
Cholera zapomniałam o telefonie, wygrzebałam komórke z torebki, no tak rozładowana
-daj ja podładuje Ty idź do Zbyszka - powiedział pan Leon biorąc mój telefon
-dziękuję - uśmiechnęłam się i poszłam w stronę sali na której leżał Zbyszek.
Kiedy weszłam do środka poczułam dziwny niepokój, rozejrzałam się po sali, oprócz Zbyszka na sali leżał jeszcze jeden pacjent, usiadłam obok Zbyszka na łóżku i złapałam jego rękę
-jak ja Cie cholernie nienawidze za to że nie powiedziałeś mi o tym wszystkim, że nie mogłam Cię wspierać, wiesz że gdyby nie to że Twój tata powiedział mi o tym i że tu teraz jesteś po operacji jutro mogłabym jedynie odwiedzać cie na cmentarzu, nie wybaczyłabym Ci tego gdybyś mnie zostawił tu samą, potrzebuje cie tutaj - mówiłam ocierając łzy
Wtedy poczułam że palce Zbyszka delikatnie zaciskają się na mojej ręce, spojrzałam na niego a na jego policzku zobaczyłam łze.
Patrzyłam na niego, na przemian płacząc i uśmiechając się że żyje jest tutaj, przysunęłam się bliżej i opuszkami palców otarłam łze z jego policzka
-kocham Cie - szepnęłam i pocałowałam jego usta
-Twój telefon ładuje się w pokoju pielęgniarek , możesz iść dać znać trenerowi że wszystko w porządku, ja z nim zostanę, nie martw sie - powiedział pan Leon wchodząc do sali
- dziękuję, zaraz tu wrócę - wstałam i poszłam do pokoju pielęgniarek.
Wzięłam telegon i uruchomiłam go, wyświetliło się kilka wiadomości od Kowala, Kamilii i Krzyśka było też kilkanaście połączeń...napisałam do Andrzeja o Zbyszku i całej sytuacji...w końcu wybrałam numer do Kamilii
-Daria ? Słyszałam że pojechałaś do szpitala ? Poród się zaczął ? W 6 miesiącu to chyba za wcześnie ? - Kamila zaczęła zadawać pytania gdy tylko odebrała
-jak mogłaś ? - zaczęłam drżącym głosem
-ale co ? - zapytała wyraźnie zaskoczona
-jak mogłaś Ty i Krzysiek, jak mogliście mi to zrobić ? - czułam że każde słowo wymawiam coraz trudniej
-Daria nie wiem o co Ci chodzi
-o Zbyszka mi chodzi
-czyli już wiesz
-już ? Ja dopiero wiem, a czy Ty wiesz że jutro on mógłby już nie żyć. ? - zapytałam
-daj spokój, aż tak chyba źle nie jest
-już nie jest bo leży w szpitalu po operacji, na szczęście żyje, dziękuję za szczerość
-gdyby chodziło o Krzyśka a Zbyszek nie kazał by Ci mówić, powiedziałabyś mi ? - zapytała Kama
-tak powiedziałabym bo na tym polega przyjaźń a poza tym tu chodziło o czyjeś życie nie rozumiesz tego ?
-Daria przepraszam
-nie, ja chyba nie jestem jeszcze w stanie rozmawiać, przepraszam- rozłączyłam się i usiadłam na krześle, poczułam bezradność, tak poprostu nie wiedziałam co teraz robić...

wtorek, 21 stycznia 2014

Dogonić marzenia XLV

Nikogo innego jak Pana Leona, na pierwszy rzut oka widać było że coś jest nie tak, że coś go mocno martwi.
Kiedy wszedł do środka od razu usiadł na kanapie, rozejrzał się po mieszkaniu
-Możemy porozmawiać ? - zapytał
-ale Zbyszka nie ma - spojrzałam na niego
-tak ja wiem, chce porozmawiać z Tobą - lekko się uśmiechnął
-to ja was zostawię - powiedziała Kama wstając z miejsa i kierując się w strone wyjścia. Wstałam i udałam się za przyjaciółką odprowadzając ją do drzwi.
-zdzwonimy się ? - zapytała
-tak, dam Ci znać - powiedziałam i wróciłam do Leona.
-więc o co chodzi ? - zapytałam siadając obok niego
-chodzi o Zbyszka - zaczął
-a co z nim nie tak ? - uśmiechnęłam się
-no myślałem że już wiesz - kontynuował
-nie bardzo wiem o czym mam wiedzieć.
-jak to nie wiesz o co chodzi ? - zapytał zdziwiony
-no nie wiem..
-Zbyszek ma poważne problemy
-jakie znowu problemy ? Wpakował się w coś złego?
-czyli Ty rzeczywiście o niczym nie wiesz
-no powie mi pan w końcu czy nie ?
-wydaje mi się że powinnaś porozmawiać z lekarzem
-z jakim znowu lekarzem ? Powie mi pan w końcu o co chodzi ? - czułam że moje zdenerwowanie rośnie
-Daria widzę że nikt Ci nie powiedział, nawet przyjaciele, w sumie powinien to zrobić Zbyszek ale ja nie mam innego wyjścia, musisz mi pomóc - mówił zdenerowany
-czy powie mi pan w końcu o co chodzi ?
-Zbyszek ma poważne problemy z sercem, potrzebuje operacji ale on nie chce się zgodzić, tu liczy się każdy dzień
-że co? - miałam nadzieje że się przesłyszałam
-kiedy Ty byłaś w śpiączce Zbyszek przez kilka dni leżał pod tą całą aparaturą, on za dużo się przemęcza, siatkówka, problemy, wtedy jeszcze ten pokoik.
-dlaczego nie powiedział mi pan tego wcześniej ? - poczułam jak łzy napływają mi do oczu
-Zbyszek obiecał że to powie, ale rozmawiałem z nim rano przez telefon i mnie zbył, więc domylśiłem się że jednak przemilczał sprawę.
-kiedy może mieć tą operację ?
-on może mieć ją i dzisiaj im szybciej tym lepiej dla niego, teraz na prawde liczy się każdy dzień, może nawet każda minuta
-obiecuje panu że Zbyszek jeszcze dzisiaj się tu pojawi
-jak chcesz to zrobić ?
Wzięłam telefon i zadzwoniłam do trenera pasiaków
-Zbyszek dzisiaj nie zagra czy to będzie jakiś wielki problem .? - zapytałam
-będzie ciężko ale damy radę - odpowiedział
-wyślijcie go do domu jak najszybciej, chyba powinien być przy porodzie - powiedziałam i rozłączyłam połączenie
-jesteś pewna że to dobry pomysł ? - zapytał pan Leon
-uda się panu załatwić najbliższy termin operacji ?
-Zbyszek jest na pierwszym miejscu wśrod osób do takiej operacji, trzeba  tylko załatwić formalności, ale ja się tym zajmę
-świetnie za jakieś dwie godziny pojawie się tam ze Zbyszkiem
-dziękuję
-to ja dziękuję że jako jedyny był pan ze mną szczery.
Ojciec Zbyszka zabral swoje rzeczy i pojechał do szpitala, ja chodziłam po całym mieszkaniu i próbowałam oswoić informacje które usłyszałam, z jednej strony byłam zła na Zbyszka że po raz kolejny nie był ze mna szczery, że mnie okłamywał a z drugiej potworny strach że mogę go stracić.
Kiedy tak chodziłam do mieszkania wpadł Zbyszek
-to już .? Ale to przecież za wcześnie-  krzyknął od progu
-Zbyszek już - powiedziałam
-zaprowadze Cię do auta, dasz rade iść ? - zapytał łapiąc mnie pod rękę
-spokojnie kochanie, chodź ja poprowadze - powiedziałam łapiąc za kluczyki
-żartujesz - powiedział i stanął jak wryty
-kobiecie w ciąży się nie odmawia, a to moja prośba
-no ok - powiedział i posłusznie ruszył za mną
Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu pod salą czekał pan Leon, który rozmaiwał z jakimś lekarzem
-tato coś się stało ? - Zbyszek podbiegł do pana Leona
-ciesze się że się zdecydowałeś - odpowiedział
-zdecydowałem na co?
-na operacje
-Daria, nie wierze że mnie tak okłamałaś - krzyknął Zbyszek
-nie to ja nie wierze w to jak Ty mnie okłamywałeś, w ogóle nie obchodze Cie ja ani dziecko,   nie pomyślałeś o tym że Cie potrzebujemy ? Że jesteś najważniejszy w naszym życiu  ? Że musisz mieć zdrowe serce bo będziesz miał wiecej osób do kochania a siatkówka ? Jeżeli się nie zgodzisz na tą operacje możesz zapomnieć o grze.
-nie będziesz...- zaczął Zbyszek
-nie będę się z Tobą kłócić, kocham Cie i chce Cie zobaczyć za kilka godzin zdrowego, uśmiechniętego..-zaczęłam
- leżącego pod aparaturami po operacji tak ? - przerwał mi
-ale żywego, idioto ! Powiedziałam całując go








_________________________________________________________________________________________


Tak wiem...interpunkcja
Przepraszam... :( :D

piątek, 17 stycznia 2014

Dogonić marzenia XLIV

-yyyy tak zapraszam  - powiedziałam po dłuższej chwili.
Joanna weszła do środka a zaraz za nią Bartek.
-chyba musimy porozmawiać - powiedział Kurek siadając z Joanną na kanapie.
-tak, a niby o czym ? - zapytałam siadając obok.
-na początek myślę że Asia ma Ci coś do powiedzenia - powiedział Bartek spoglądając na nią
-tak, na początek chciałabym Cie przeprosić - powiedziała Joanna podając rękę w moją stronę.
-było, minęło  - odpowiedziałam podając jej rękę
-chciałbym żebyś wiedziała że ja i Asia jesteśmy razem, moja nienawiść do Zbyszka za to że jest z Tobą i nienawiść Joanny do Ciebie za to że jesteś ze Zbyszkiem zbliżyła nas do siebie  - wtrącił Bartek
-co ? - to co usłyszałam bardzo mnie zaskoczyło.
-jesteśmy razem - powtórzyła Joanna
- nie o to chodzi. O czym Ty mówisz ? Jaka Twoja nienawiść do Zbyszka - zapytałam .
-wtedy myślałem że coś między Tobą a mną że coś zaiskrzyło, przecież Zbyszek był chwilowo z Asią a zresztą nie ważne - powiedział Kurek
- nie ważne, my już lecimy i Daria jeszcze raz przepraszam za to wszystko - dodała Joanna
-na prawdę jest ok, życzę wam szczęścia razem  - powiedziałam lekko sie uśmiechając
-my wam też, myślę że kiedyś spotkamy się w czwórkę  tak na neutralnym gruncie by porozmawiać na spokojnie - dodała Joanna.
Kiedy wyszli z mieszkania ja stałam jeszcze chwile i próbowałam zrozumieć to co się wydarzyło, z rozmyśleń wyrwała mnie Kamila.
-co to miało być ? - zapytała
-no sama chciałabym wiedzieć - odpowiedziałam i usiadłam ponownie na kanapie
-Kurek coś do Ciebie kiedyś czuł ? - zapytała Kamila siadając obok mnie
-zaskoczył mnie tym, ale wiesz co ja do niego kiedyś też, ale byłam wtedy zagubiona po tym wszystkim co działo się między mną a Zbyszkiem, poza tym uczucie to za dużo powiedziane zwykłe zauroczenie.
- no nieźle to sobie wymyślili - powiedziała Kama 
-co wymyślili?
-nie rozumiesz jeszcze tego ?
- nie nie rozumiem
-Joanna miała zająć sie Zbyszkiem a kiedy Ty będziesz zagubiona po rozstaniu z nim Kurek miał zaopiekować się Tobą
-myślisz że Bartek jest taki ? myślisz że oni to wszystko sobie dokładnie zaplanowali ?
-nie wiem, mam nadzieje że się mylę, ale wszystko układa mi się w logiczną całość
-nie Kama nie mówmy o tym, to co z tym seansem filmowym ? - uśmiechnęłam się
-jak to co ? oglądamy !
Podczas oglądania filmu nadal myślałam o tym wszystkim, czy rzeczywiście od samego początku to była ich gra ? Czy może Bartek, może on na prawdę do mnie coś czuł.
Daria ogarnij się masz męża, dziecko w drodze, przecież jestem szczęśliwa ze Zbyszkiem, to jest mężczyzna mojego życia powtarzałam w głowie i próbowałam skupić się na filmie. Na szczęście zadzwonił Zbyszek kiedy usłyszałam jego głos od razu się uspokoiłam, moje serce jakby na chwilę stanęło, jego głos wywołał ciarki na moim ciele, działał tak kojąco, aż żałowałam że nie ma go obok, ale to zleci to tylko trzy dni i znowu będzie przy mnie.
Wróciłyśmy do naszego seansu z Kamą, obejrzałyśmy kilka filmów, robiłyśmy przerwy na jedzenie i picie a tak cały dzień przed telewizorem, późnym wieczorem obejrzałyśmy jeszcze jakieś romansidło, nawet nie wiem kiedy zmorzył mnie sen, obudziłam się rano, pogoda była straszna, na dworze lało i wiało, taki obraz nie zachęcał do wychodzenia z domu.
Jedyny pozytyw tego dnia to mecz naszych pasiaków, niestety przed telewizorem ale sercem z nimi w Bełchatowie.
Niestety do meczu jeszcze kilka dobrych godzin, coś trzeba robić żeby nie zwariować.
-to co jedziemy teraz do mnie ? - zaproponowała Kama
-wspaniała propozycja, tylko że u Ciebie czy tu to żadna różnica - powiedziałam
-w sumie racja, to co robimy?  bo z nudów to chyba tu urodze - zaśmiała się Kamila
-no jeszcze tego mi potrzeba, poza tym ja mam termin wcześniej więc najpierw ja
-ej ale by było fajnie jakbyśmy urodziły w tym samym dniu
-to która pierwsza dostanie bóli porodowych czeka na drugą
- zgoda - uśmiechnęła się Kama wyraźnie zadowolona z pomysłu.
Z naszej rozmowy wyrwał nas dźwięk dzwonka do drzwi
-Ej jak to oni to nie otwieraj - powiedziała Kama
Podeszłam do drzwi, otworzyłam a zaraz za nimi ujrzałam....