I stało się. Jego ciepłe usta złączyły się z moimi.
Odwzajemniałam łapczywie jego gorące, a zarazem delikatne pocałunki.
Ta chwila była niesamowita! Mogłaby trwać wiecznie.
W mgnieniu oka znaleźliśmy się na moim łóżku.
Nie przerywając pocałunku Zbyszek zaczął rozpinać moją sukienkę, a ja jego błękitną koszulę. Jego brzuch był niesamowicie umięśniony.
Kiedy miałam zdejmować swoją sukienkę usłyszeliśmy głos Krzyśka.
- Obiad!
A tak mało brakowało…
- Czy za każdym razem ktoś musi nam przerywać? – Zapytał zdenerwowany.
Zapiął swoją koszulę i wychodząc dodał:
-U nas nikt nie będzie nam przeszkadzał- Uśmiechnął się i wyszedł.
-a mnie tam będzie tego brakowało
Dlaczego on musiał być taki…. idealny?
Szybko zapięłam swoją sukienkę i ruszyłam śladem Bartmana.
Kiedy Kama mnie zobaczyła krzyknęła i rzuciła się na mnie.
No tak, przecież oznajmiłam jej, że się wyprowadzam
- Więc zostajesz? – Zapytała szczęśliwa
- Tak na obiad zostaję! – Uśmiechnęłam się po czym wzięłam ją za ręke i zeszłam z nią na obiad. Usiadłyśmy na swoje miejsca.
Przez cały obiad czułam na sobie wzrok Bartmana. Miałam wrażenie, że bez przerwy mi się przygląda.
Po zjedzeniu obiadu poszłam do swojego pokoju wyciągłnęłam walizki i zaczęłam pakować wszystkie nasze rzeczy.
Kiedy pakowałam zdjęcia zaczęłam płakać, ciężko jest niby wyprowadzamy się kilka minut drogi stąd a jednak to boli dziwnie boli.
-Daria skarbie będę tęsknić - powiedziaka Kama wycierając łzy
-ja też nawet nie wiesz jak - powiedziałam wtulając się w nią
-baaaaaby - jęknął Ignaczak
-wiesz Krzysiu że nawet za tą Twoją głupią mordką będzie mi się tęsknić - szturchnęłam Igłe w ramie
-a ja za Tobą też i za herbatką naszą - wyszczerzył zęby
- jaką herbatką - zapytał Bartman
-Zbysiu nie interesuj się bo kociej mordki dostaniesz - powiedział Ignaczak biorąc nasze walizki
-Krzysiek - powiedziała Kama
-no co? Chce im tylko pomóc
-bierz Krzysiu bierz pomoc się przyda.
-biore ale zostańcie z nami do kolacji jeszcze musimy się wami nacieszyć
-Krzysiu jak Ty zrobisz kolacje to zostajemy - zaśmiał sie Bartman
Po przepysznej kolacji i rozmowie do domu Bartmana dotarliśmy przed 22 zdąrzyliśmy wypakować najważniejsze rzeczy i padliśmy ze zmęczenia.
Kiedy się obudziłam Zbyszka nie było obok mnie. Leżałam sama w cieplutkim łóżku.
Nagle Bartman wszedł do pokoju ze śniadaniem. Był taki romantyczny…
- Pewnie jesteś głodna – Zaśmiał się.
Miał piękny uśmiech. Zjedliśmy razem śniadanie.
Zauważyłam, że nerwowo bawi się swoją koszulą
- Coś się stało ? – Zapytałam
- Nie, to nic takiego. Po prostu denerwuje się moim dzisiejszym spotkaniem z trenerem
-jakim znowu spotkaniem?
-tylko się nie denerwuj ale dotyczącym zmiany klubu i ligii być może
-że co ?
Jak mogl jej o tym nie powiedziec wczesniej? Eh...
OdpowiedzUsuńTez nie moglabym sie wyprowadzic bez placzu.... ale co nas nie zabije to nas wzmocni!
Cale szczescie, ze mieszkaja blisko siebie... a moze tylko na chwilę? Moze przeprowadza sie do Italii? I tam urodzi sie maly/a Bartman?
Czekam z niecierpliwością na nastepny rozdzial.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie bo dzis dodam kolejnu rozdzial
Życie jednak lubi płatać figle :) chętnie zajrze na nowy rozdział :)
Usuń