czwartek, 30 stycznia 2014

Dogonić marzenia XLVI

-nie wiem jak mam Ci dziękować - powiedział pan Leon podając mi gorącą kawę
- nie ma mi pan za co dziękować - wzięłam kawę z jego rąk
- oj jest, gdyby nie Ty nie udałoby się namówić go na operacje, wiesz jak bardzo go kocham- powiedział siadając obok mnie
-rozumiem, dla mnie też jest bardzo ważny, mimo tych wszystkich złych sytuacji między nami, cholernie mi na nim zależy
-Zbyszek to dobry chłopak, ma różne swoje fanaberie, ale jednego możesz być pewna, on Cie kocha
-myśli pan że kiedy się kogoś kocha to się go okłamuje ? Albo planuje się przyszłość bez wiedzy drugiej osoby, no albo nie wie sie czy kocha się obecną czy byłą - zaczęłam przypominać sobie wszystkie sytuacje
-widze Zbyszek dużo sobie nagrabił, ale może zaczniecie wszystko od nowa
-my już tyle razy zaczynaliśmy wszystko od nowa, czasem zastanawiam się czy w ogóle to wszystko ma sens
-chcecie się rozejść ? Mówiłaś że go kochasz
-bo kocham, czasem chciałabym się z nim rozejść dla naszgo wspólnego dobra ale wystarczy mi chwila rozmowy z nim, jedno spojrzenie w oczy abym czuła się najszczęśliwszą osobą na świecie
-wiesz jak to się nazywa ? - uśmiechnął się pan Leon
-jak ? - spojrzałam na niego
-to jest właśnie miłość, mimo wszystkich przeciwności losu chcecie być razem, wspólnie na dobre i złe
-ma pan racje, coś musi w tym być
-Ty ze Zbyszkiem po ślubie cywilnym bo cywilnym ale ślubie
-no tak
-więc jesteś moją córką, to musisz mówić mi tato - wystawił rękę w moim kierunku
-dobrze panie Le... yyy znaczy tato, dobrze tato  - położyłam rękę na jego ręcę
-ciesze się że możemy sobie tak porozmawiać, Zbyszek nigdy nie mówi co u niego, co się wydarzyło, chciałbym być obecny w jego życiu nadal
-to normalne faceci chyba już tak mają, ale spokojnie od teraz to ja będę Cie informować na bieżąco
-wspaniale, a wiesz kiedy Zbyszek miał 5 lat strasznie chciał zostać strażakiem i nasz dzielny Zbyszek wszedł na drzewo uratować kotka, ale bał się zejść, więc musieliśmy sami zadzwonić na straż żeby go ściągnęli z tego drzewa, a kiedy Zbyszek usłyszał dźwięk straży pożarnej zeskoczył z drzewa i złamał noge, od tego czasu zajął się siatkówką
-nieeee, no nieźle, Zbysiu wystraszył się syreny, ciekawe jak wyglądałby jako strażak
Nasza rozmowa trwała ponad kilkadziesiąt dobrych minut, kiedy na korytarz do nas wyszedł lekarz
-i jak ? Jak Zbyszek ? - zapytałam
-najgorsze już za nami, ale gdyby dotarł do nas jutro nie wiem czy bylibyśmy w stanie go uratować- powiedział lekarz
-jego stan jest na tyle poważny ? - zapytał pan Leon
-był poważny, tak jak mówie najgorsze za nami, pacjent będzie musiał odwiedzać nas 2 razy w miesiącu poźniej raz a później już nawet raz na 5/6 miesiecy  - kontynuował lekarz
-możemy do niego wejść ? - zapytałam
-pacjent jest na razie w śpiączce, ale odwiedzić go można, nie za długo a i z siatkówką i z wysiłkiem ostrożnie - powiedział
-spokojnie, już ja o to zadbam - powiedziałam
-dziękujemy za wszystko - powiedział pan Leon podając rękę lekarzowi
-to co idziemy do niego ? - zapytałam
-wiesz co Ty idź ja zaraz dołącze tylko dam znać w domu że ze Zbyszkiem w porządku.
Cholera zapomniałam o telefonie, wygrzebałam komórke z torebki, no tak rozładowana
-daj ja podładuje Ty idź do Zbyszka - powiedział pan Leon biorąc mój telefon
-dziękuję - uśmiechnęłam się i poszłam w stronę sali na której leżał Zbyszek.
Kiedy weszłam do środka poczułam dziwny niepokój, rozejrzałam się po sali, oprócz Zbyszka na sali leżał jeszcze jeden pacjent, usiadłam obok Zbyszka na łóżku i złapałam jego rękę
-jak ja Cie cholernie nienawidze za to że nie powiedziałeś mi o tym wszystkim, że nie mogłam Cię wspierać, wiesz że gdyby nie to że Twój tata powiedział mi o tym i że tu teraz jesteś po operacji jutro mogłabym jedynie odwiedzać cie na cmentarzu, nie wybaczyłabym Ci tego gdybyś mnie zostawił tu samą, potrzebuje cie tutaj - mówiłam ocierając łzy
Wtedy poczułam że palce Zbyszka delikatnie zaciskają się na mojej ręce, spojrzałam na niego a na jego policzku zobaczyłam łze.
Patrzyłam na niego, na przemian płacząc i uśmiechając się że żyje jest tutaj, przysunęłam się bliżej i opuszkami palców otarłam łze z jego policzka
-kocham Cie - szepnęłam i pocałowałam jego usta
-Twój telefon ładuje się w pokoju pielęgniarek , możesz iść dać znać trenerowi że wszystko w porządku, ja z nim zostanę, nie martw sie - powiedział pan Leon wchodząc do sali
- dziękuję, zaraz tu wrócę - wstałam i poszłam do pokoju pielęgniarek.
Wzięłam telegon i uruchomiłam go, wyświetliło się kilka wiadomości od Kowala, Kamilii i Krzyśka było też kilkanaście połączeń...napisałam do Andrzeja o Zbyszku i całej sytuacji...w końcu wybrałam numer do Kamilii
-Daria ? Słyszałam że pojechałaś do szpitala ? Poród się zaczął ? W 6 miesiącu to chyba za wcześnie ? - Kamila zaczęła zadawać pytania gdy tylko odebrała
-jak mogłaś ? - zaczęłam drżącym głosem
-ale co ? - zapytała wyraźnie zaskoczona
-jak mogłaś Ty i Krzysiek, jak mogliście mi to zrobić ? - czułam że każde słowo wymawiam coraz trudniej
-Daria nie wiem o co Ci chodzi
-o Zbyszka mi chodzi
-czyli już wiesz
-już ? Ja dopiero wiem, a czy Ty wiesz że jutro on mógłby już nie żyć. ? - zapytałam
-daj spokój, aż tak chyba źle nie jest
-już nie jest bo leży w szpitalu po operacji, na szczęście żyje, dziękuję za szczerość
-gdyby chodziło o Krzyśka a Zbyszek nie kazał by Ci mówić, powiedziałabyś mi ? - zapytała Kama
-tak powiedziałabym bo na tym polega przyjaźń a poza tym tu chodziło o czyjeś życie nie rozumiesz tego ?
-Daria przepraszam
-nie, ja chyba nie jestem jeszcze w stanie rozmawiać, przepraszam- rozłączyłam się i usiadłam na krześle, poczułam bezradność, tak poprostu nie wiedziałam co teraz robić...

wtorek, 21 stycznia 2014

Dogonić marzenia XLV

Nikogo innego jak Pana Leona, na pierwszy rzut oka widać było że coś jest nie tak, że coś go mocno martwi.
Kiedy wszedł do środka od razu usiadł na kanapie, rozejrzał się po mieszkaniu
-Możemy porozmawiać ? - zapytał
-ale Zbyszka nie ma - spojrzałam na niego
-tak ja wiem, chce porozmawiać z Tobą - lekko się uśmiechnął
-to ja was zostawię - powiedziała Kama wstając z miejsa i kierując się w strone wyjścia. Wstałam i udałam się za przyjaciółką odprowadzając ją do drzwi.
-zdzwonimy się ? - zapytała
-tak, dam Ci znać - powiedziałam i wróciłam do Leona.
-więc o co chodzi ? - zapytałam siadając obok niego
-chodzi o Zbyszka - zaczął
-a co z nim nie tak ? - uśmiechnęłam się
-no myślałem że już wiesz - kontynuował
-nie bardzo wiem o czym mam wiedzieć.
-jak to nie wiesz o co chodzi ? - zapytał zdziwiony
-no nie wiem..
-Zbyszek ma poważne problemy
-jakie znowu problemy ? Wpakował się w coś złego?
-czyli Ty rzeczywiście o niczym nie wiesz
-no powie mi pan w końcu czy nie ?
-wydaje mi się że powinnaś porozmawiać z lekarzem
-z jakim znowu lekarzem ? Powie mi pan w końcu o co chodzi ? - czułam że moje zdenerwowanie rośnie
-Daria widzę że nikt Ci nie powiedział, nawet przyjaciele, w sumie powinien to zrobić Zbyszek ale ja nie mam innego wyjścia, musisz mi pomóc - mówił zdenerowany
-czy powie mi pan w końcu o co chodzi ?
-Zbyszek ma poważne problemy z sercem, potrzebuje operacji ale on nie chce się zgodzić, tu liczy się każdy dzień
-że co? - miałam nadzieje że się przesłyszałam
-kiedy Ty byłaś w śpiączce Zbyszek przez kilka dni leżał pod tą całą aparaturą, on za dużo się przemęcza, siatkówka, problemy, wtedy jeszcze ten pokoik.
-dlaczego nie powiedział mi pan tego wcześniej ? - poczułam jak łzy napływają mi do oczu
-Zbyszek obiecał że to powie, ale rozmawiałem z nim rano przez telefon i mnie zbył, więc domylśiłem się że jednak przemilczał sprawę.
-kiedy może mieć tą operację ?
-on może mieć ją i dzisiaj im szybciej tym lepiej dla niego, teraz na prawde liczy się każdy dzień, może nawet każda minuta
-obiecuje panu że Zbyszek jeszcze dzisiaj się tu pojawi
-jak chcesz to zrobić ?
Wzięłam telefon i zadzwoniłam do trenera pasiaków
-Zbyszek dzisiaj nie zagra czy to będzie jakiś wielki problem .? - zapytałam
-będzie ciężko ale damy radę - odpowiedział
-wyślijcie go do domu jak najszybciej, chyba powinien być przy porodzie - powiedziałam i rozłączyłam połączenie
-jesteś pewna że to dobry pomysł ? - zapytał pan Leon
-uda się panu załatwić najbliższy termin operacji ?
-Zbyszek jest na pierwszym miejscu wśrod osób do takiej operacji, trzeba  tylko załatwić formalności, ale ja się tym zajmę
-świetnie za jakieś dwie godziny pojawie się tam ze Zbyszkiem
-dziękuję
-to ja dziękuję że jako jedyny był pan ze mną szczery.
Ojciec Zbyszka zabral swoje rzeczy i pojechał do szpitala, ja chodziłam po całym mieszkaniu i próbowałam oswoić informacje które usłyszałam, z jednej strony byłam zła na Zbyszka że po raz kolejny nie był ze mna szczery, że mnie okłamywał a z drugiej potworny strach że mogę go stracić.
Kiedy tak chodziłam do mieszkania wpadł Zbyszek
-to już .? Ale to przecież za wcześnie-  krzyknął od progu
-Zbyszek już - powiedziałam
-zaprowadze Cię do auta, dasz rade iść ? - zapytał łapiąc mnie pod rękę
-spokojnie kochanie, chodź ja poprowadze - powiedziałam łapiąc za kluczyki
-żartujesz - powiedział i stanął jak wryty
-kobiecie w ciąży się nie odmawia, a to moja prośba
-no ok - powiedział i posłusznie ruszył za mną
Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu pod salą czekał pan Leon, który rozmaiwał z jakimś lekarzem
-tato coś się stało ? - Zbyszek podbiegł do pana Leona
-ciesze się że się zdecydowałeś - odpowiedział
-zdecydowałem na co?
-na operacje
-Daria, nie wierze że mnie tak okłamałaś - krzyknął Zbyszek
-nie to ja nie wierze w to jak Ty mnie okłamywałeś, w ogóle nie obchodze Cie ja ani dziecko,   nie pomyślałeś o tym że Cie potrzebujemy ? Że jesteś najważniejszy w naszym życiu  ? Że musisz mieć zdrowe serce bo będziesz miał wiecej osób do kochania a siatkówka ? Jeżeli się nie zgodzisz na tą operacje możesz zapomnieć o grze.
-nie będziesz...- zaczął Zbyszek
-nie będę się z Tobą kłócić, kocham Cie i chce Cie zobaczyć za kilka godzin zdrowego, uśmiechniętego..-zaczęłam
- leżącego pod aparaturami po operacji tak ? - przerwał mi
-ale żywego, idioto ! Powiedziałam całując go








_________________________________________________________________________________________


Tak wiem...interpunkcja
Przepraszam... :( :D

piątek, 17 stycznia 2014

Dogonić marzenia XLIV

-yyyy tak zapraszam  - powiedziałam po dłuższej chwili.
Joanna weszła do środka a zaraz za nią Bartek.
-chyba musimy porozmawiać - powiedział Kurek siadając z Joanną na kanapie.
-tak, a niby o czym ? - zapytałam siadając obok.
-na początek myślę że Asia ma Ci coś do powiedzenia - powiedział Bartek spoglądając na nią
-tak, na początek chciałabym Cie przeprosić - powiedziała Joanna podając rękę w moją stronę.
-było, minęło  - odpowiedziałam podając jej rękę
-chciałbym żebyś wiedziała że ja i Asia jesteśmy razem, moja nienawiść do Zbyszka za to że jest z Tobą i nienawiść Joanny do Ciebie za to że jesteś ze Zbyszkiem zbliżyła nas do siebie  - wtrącił Bartek
-co ? - to co usłyszałam bardzo mnie zaskoczyło.
-jesteśmy razem - powtórzyła Joanna
- nie o to chodzi. O czym Ty mówisz ? Jaka Twoja nienawiść do Zbyszka - zapytałam .
-wtedy myślałem że coś między Tobą a mną że coś zaiskrzyło, przecież Zbyszek był chwilowo z Asią a zresztą nie ważne - powiedział Kurek
- nie ważne, my już lecimy i Daria jeszcze raz przepraszam za to wszystko - dodała Joanna
-na prawdę jest ok, życzę wam szczęścia razem  - powiedziałam lekko sie uśmiechając
-my wam też, myślę że kiedyś spotkamy się w czwórkę  tak na neutralnym gruncie by porozmawiać na spokojnie - dodała Joanna.
Kiedy wyszli z mieszkania ja stałam jeszcze chwile i próbowałam zrozumieć to co się wydarzyło, z rozmyśleń wyrwała mnie Kamila.
-co to miało być ? - zapytała
-no sama chciałabym wiedzieć - odpowiedziałam i usiadłam ponownie na kanapie
-Kurek coś do Ciebie kiedyś czuł ? - zapytała Kamila siadając obok mnie
-zaskoczył mnie tym, ale wiesz co ja do niego kiedyś też, ale byłam wtedy zagubiona po tym wszystkim co działo się między mną a Zbyszkiem, poza tym uczucie to za dużo powiedziane zwykłe zauroczenie.
- no nieźle to sobie wymyślili - powiedziała Kama 
-co wymyślili?
-nie rozumiesz jeszcze tego ?
- nie nie rozumiem
-Joanna miała zająć sie Zbyszkiem a kiedy Ty będziesz zagubiona po rozstaniu z nim Kurek miał zaopiekować się Tobą
-myślisz że Bartek jest taki ? myślisz że oni to wszystko sobie dokładnie zaplanowali ?
-nie wiem, mam nadzieje że się mylę, ale wszystko układa mi się w logiczną całość
-nie Kama nie mówmy o tym, to co z tym seansem filmowym ? - uśmiechnęłam się
-jak to co ? oglądamy !
Podczas oglądania filmu nadal myślałam o tym wszystkim, czy rzeczywiście od samego początku to była ich gra ? Czy może Bartek, może on na prawdę do mnie coś czuł.
Daria ogarnij się masz męża, dziecko w drodze, przecież jestem szczęśliwa ze Zbyszkiem, to jest mężczyzna mojego życia powtarzałam w głowie i próbowałam skupić się na filmie. Na szczęście zadzwonił Zbyszek kiedy usłyszałam jego głos od razu się uspokoiłam, moje serce jakby na chwilę stanęło, jego głos wywołał ciarki na moim ciele, działał tak kojąco, aż żałowałam że nie ma go obok, ale to zleci to tylko trzy dni i znowu będzie przy mnie.
Wróciłyśmy do naszego seansu z Kamą, obejrzałyśmy kilka filmów, robiłyśmy przerwy na jedzenie i picie a tak cały dzień przed telewizorem, późnym wieczorem obejrzałyśmy jeszcze jakieś romansidło, nawet nie wiem kiedy zmorzył mnie sen, obudziłam się rano, pogoda była straszna, na dworze lało i wiało, taki obraz nie zachęcał do wychodzenia z domu.
Jedyny pozytyw tego dnia to mecz naszych pasiaków, niestety przed telewizorem ale sercem z nimi w Bełchatowie.
Niestety do meczu jeszcze kilka dobrych godzin, coś trzeba robić żeby nie zwariować.
-to co jedziemy teraz do mnie ? - zaproponowała Kama
-wspaniała propozycja, tylko że u Ciebie czy tu to żadna różnica - powiedziałam
-w sumie racja, to co robimy?  bo z nudów to chyba tu urodze - zaśmiała się Kamila
-no jeszcze tego mi potrzeba, poza tym ja mam termin wcześniej więc najpierw ja
-ej ale by było fajnie jakbyśmy urodziły w tym samym dniu
-to która pierwsza dostanie bóli porodowych czeka na drugą
- zgoda - uśmiechnęła się Kama wyraźnie zadowolona z pomysłu.
Z naszej rozmowy wyrwał nas dźwięk dzwonka do drzwi
-Ej jak to oni to nie otwieraj - powiedziała Kama
Podeszłam do drzwi, otworzyłam a zaraz za nimi ujrzałam....

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Dogonić marzenia XLIII

W pośpiechu Zbyszek przygotowywał się do wyjścia, biegał po całym domu i zbierał wszystkie swoje rzeczy upychając je do torby podróżnej.
 Z radością przyglądałam się jak krąży zagubiony po mieszkaniu, w końcu zmęczony usiadł na kanapie.
-Zbysiu na drugi raz zacznij pakować się wcześniej niż 10 minut przed wyjazdem co ? - powiedziałam siadając na stoliku przed Bartmanem
-na drugi raz daj mi pospać w nocy, chociaż w sumie lubie te nieprzespane noce - uśmiechnął się
-o to tyle Zbyszku, obiecuje że od teraz każdą noc prześpisz spokojnie - szturchnęłam go
-mamy 10 minut, jak myślisz zdąrzymy ?- powiedział całując mnie w szyje
-przestań, musisz być wypoczęty, skupiony na treningach i masz wygrać mecz.
-zobaczymy się dopiero za 3 dni to straszne - powiedział pociągając mnie za ręke na kanape.
-po tym czasie kiedy byliśmy pokłóceni, czy rozdzielały nas szpitalne ściany trzy dni przy tym to nic - powiedziałam siadając obok niego
-no właśnie, po tych wszystkich dniach kiedy nie byliśmy razem najmniejsza rozłąka jest bolesna
-ponoć każda rozłąka umacnia związek, o to nasz jest umocniony aż za bardzo
-ja już teraz Ci obiecuje że Cie nigdy nie opuszcze, aż do śmierci - powiedział całując mnie
-nigdy ? To strasznie długo, ileż można się ze sobą męczyć
-męczysz się ze mną  ? - Zibi zrobił smutną mine
-strasznie się z Tobą męcze, ale w sumie bez Ciebie męcze się o wiele bardziej
-wiesz w sumie to mam podobnie - uśmiechnął się
W tym czasie podjechał Krzysiek z Kamilą, zaparkowali auto na podjeździe ale jeszcze chwile rozmawiali w środku, widać nie mogą się rozstać.
- to co będę sie zbierał - Zbyszek wziął swoje rzeczy
-dobrze, to idź - udałam niezainteresowaną
-będę tęsknił bardzo - popatrzył w moją strone.
-noo ja też - mówiłam dalej niewzruszona
Zbyszek podszedł do drzwi i kiedy łapał za klamkę, podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców, Zbyszek odwrócił się w moją stronę i objął mnie swoimi ramionami.
-czyli jednak mnie kochasz ? - zapytał szczęśliwy
-oczywiście że nie to tylko tak z przyzwyczajenia - powiedziałam wtulając się w niego  jeszcze bardziej
-kochasz kochasz - westchnął
-kocham najbardziej na świecie - popatrzyłam na niego
-to tak jak ja - powiedział całując mnie po raz ostatni przed wyjadem
Kiedy Zbyszek zniknął za drzwiami momentalnie pojawiła się Kama
-czy ty również zostałaś opuszczona przez swojego faceta ? - uśmiechnęła się Kama
-niestety, i to patrz jeszcze z brzuchem - zaśmiałam się
- to tak jak i ja ..ehh Ci dzisiejsi faceci - westchnęła Kama
- no ale chyba nie mamy co narzekać, Zbyszek nawet zrobił pokoik dla Bartmana juniora
- żartujesz, nasz Zbysiu i pokoik ?
-ekheem mój Zbysiu nie uwierzysz jak się postarał - wzięłam ją za rękę i poprowadziłam na góre.
-tak troche ymmm siatkarsko - powiedziała Kama wchodząc do pokoju
-trochę ? Zobacz na mikase na zasłonkach i łóżeczku, w sumie pełno jej tutaj ale nie powiem no pięknie jest - powiedziałam po raz kolejny rozglądając się po pokoju
-no nie sądziłam że z niego taki fachowiec, ale pokoik jest cudny. W końcu siatkarska rodzina więc..
-więc z mikasą przez życie zawsze - uśmiechnęłam się
-za niedługo będziemy jeździć z naszymi szkrabami na mecze
-będą patrzeć na swoich wspaniałych tatusiów
-aż w końcu pójdą w ich ślady
-gdyby ktoś 2 lata temu powiedział mi że tak nasze życie się zmieni nie uwierzyłabym
-a wszystko zaczęło się od wyjadu na mecz
- i od jednego treningu na hali
- i od jednego spojrzenia w oczy
-dobra bo się rozmarzyłam, to co robimy sobie seans filmowy ?
- z Tobą zawsze - powiedziała Kama
Zeszłyśmy na dół, zrobiłyśmy sobie kawę i podczas pogaduch wybrałyśmy film na dzisiejszy wieczór. Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi otworzyłam i zobaczyłam osoby których spodziewałam się najmniej. Po drugiej stronie stała Joanna ale nie sama był z nią ktoś kogo nigdy bym o to nie podejrzewała, może nie było by to takim zakoczeniem gdyby nie fakt że trzymali się za ręcę.
- to jak wpuścisz nas ? - uśmiechnął się Kurek.




_________________________________________________________________________________________

Przyznam szczerze że pomysłów na rozdziały brak... może wy macie jakieś specjalne prośby co do rozdziałów, co ma się dziać, możecie podzielić się swoimi pomysłami, może akuratnie Twój pomysł przypadnie mi do gustu i pojawi się w kolejnych rozdziałach.


niedziela, 12 stycznia 2014

Dogonić marzenia XLII

-Zbyszek ? -powiedziałam cichym głosem mrużąc oczy
-Tak, jestem przy Tobie - powiedział ściskając moją dłoń
-Co się stało   ? - zapytałam
-Źle się poczułaś ale wszystko jest już dobrze
-Długo tutaj siedzisz ?
-Kilka godzin odkąd tu trafiłaś
-Trzeba było wracać, przecież wyjeżdżasz musisz się spakować
-Kiedy byłaś miesiąc w śpiączce każdego dnia przychodziłem tutaj i modliłem się nad Twoim łóżkiem żebyś się obudziła, więc kilka godzin dzisiaj to nic
- Kochany jesteś
- Nie mów nic, musisz odpoczywać - Zbyszek znów złapał moją dłoń i pocałował ją...
Zaczekaj tutaj chwilkę pójdę do recepcji i zapytam się kiedy będziesz mogła wrócić do domu - dodał.
Pozytywnie kiwnęłam głową.
Zbyszek z pozoru buntownik i ten ''zły'' a w środku miły i bardzo czuły chłopak, taki prawdziwy mężczyzna, dla innych zły i groźny a dla swoich miły i opiekuńczy.
Usłyszałam kroki Bartmana, wszedł do sali i oznajmił że muszą zrobić mi badania aby stwierdzić kiedy mnie wypuszczą.
-Dziękuję  - powiedziałam
-Za co ?
-Za to że jesteś - powiedziałam nieśmiało
- Kocham Cię, a jak kogoś kocham to zawsze przy tym kimś będę możesz być spokojna że szybko się mnie nie pozbędziesz ze swojego życia
- O niczym innm nie marze...
- Tak ze swojego życia się mnie nie pozbędziesz ale na chwilę obecną będziesz musiała, bo kończy się mój czas, muszę wracać ale przyjde jutro - powiedział całując mnie w czoło.
Leżałam na szpitalnym łóżku myśląc o całej tej sytuacji, przyszła pielęgniarka i zrobiła wszystkie potrzebne badania, oznajmiła mi że teraz jest już wszystko w porządku jednak będę musiała zostać tydzień na obserwacji. Ulżyło mi że nic mi nie jest i że z dzieckiem wszystko w porządku, postanowiłam że od razu zadzwonię do Zbyszka.
Tak jak przypuszczałam  był bardzo zadowolony z miłej informacji jaką mu przekazałam.
Całą noc myślałam o nim nie mogłam zasnąć. Jednak w końcu się udało i zasnęłam pogrążona w cudownym śnie.
 Rano, to znaczy w południe, obudziłam się a koło mojego łóżka znowu zobaczyłam Zbyszka
-cześć - powiedziałam przecierając oczy
- Cześć, ja tylko na chwilkę teraz się spieszę, proszę to dla Ciebie, ma Ci mnie przypominać- Zbyszek wręczył mi maleńką gwiazdkę na łańcuszku
- pamiętasz ?- zapytał
- pamiętam - uśmiechnęłam się sama do siebie
-gdyby nie gwiazdy nie dowiedziałbym się że mam oczy w których można co ? - Zbyszek udał że się zamyślił
- w których można utonąć, ja przynajmniej w nich utonęłam. Dziękuję jest piękna - powiedziałam ściskając naszyjnik w dłoni.
-daj spokój to tylko naszyjnik, gdybym mógł podarowałbym  Ci gwiazdke z nieba - spojrzał w moje oczy
- ja już mam jedną gwiazde z nieba -  odpowiedziałam
Zbyszek pocałował mnie w policzek, uśmiechnął się i wyszedł.
Dni w szpitalu strasznie mi się dłużyły, chociaż Kama z Krzysiem i Zbyszek codziennie przesiadywali u mnie po kilka godzin i tak strasznie było nudno przez pozostałe godziny.
W końcu nadszedł ten dzień w którym zostałam wypisana ze szpitala. Zbyszek odebrał mnie ze szpitala i przywiózł do domu, byłam wykończona całą tą sprawą.
-Zapraszam na góre mam dla Ciebie niespodzianke - powiedział Zbyszek
-jaką ?
- czekaj, ja mam jakiś krawat w domu ? - zapytał rozglądając się po salonie
-po co Ci krawat ?
-mam, czekaj tu - powiedział i wyszedł
Po kilku minutach wrócił do mnie z krawatem w dłoni
- Znalazłem jakiś niebieski - powiedział zadowolony
-Niebieski taki pod oczy - uśmiechnęłam się
-Teraz na oczy - powiedział zawiązując krawat
Zbyszek objął mnie w pasie jedną ręką a drugą złapał za rękę i ruszyliśmy w kierunku schodów.
-Boje sie - powiedziałam stawiając nogę na pierwszym stopniu
-jestem obok nie musisz się niczego bać- szepnął
Po tych słowach poczułam dziwne ciepło w sercu, kiedy dotarliśmy już na miejsce Zbyszek pomału rozwiązał krawat, wtedy ujrzałam coś pięknego, stałam w miejscu rozglądając się wokół.
-Podoba Ci się ? - zapytał wyraźnie zniecierpliwiony
-Kiedy ty to wszystko zrobiłeś ? - zapytałam podchodząc do łóżeczka
-Kiedy byłaś w szpitalu - odpowiedział podchodząc do mnie
-przecież ciągle byłeś tam obok mnie więc jak ?
-noce spędzałem w samotności więc żeby nie myśleć o tym jak cholernie Cie kocham przygotowywałem pokoik dla naszego dziecka - uśmiechnął się
-jesteś niesamowity
-nie wiem jeszcze czy będzie to chłopczyk czy dziewczynka ale myśle że spodoba mu się
-też tak sądze,  w końcu kto by nie pokochał tych żółto-niebieskich ścian i mikasy na zasłonkach - uśmiechnęłam się
- przecież to będzie mój mały siatkarz - powiedział z iskierkami w oczach
-nasz siatkarz - poprawiłam go
-nasz siatkarz jeden poźniej drugi i siatkarka i może jeszcze jedna siatkarka
-ktoś tu chyba troszeczke się zapędził
-będziemy mieć sporo czasu na dzieci przecież tu mamy nasz dom nasze miejsce na ziemi
-Zbyszek czy to oznacza że ...
-Tak zostaje na zawsze, no przynajmniej dopóki Ty będziesz obok, bo inaczej moje życie nie ma sensu.







_________________________________________________________________________________

Nie pozwoliłyście mi na rozstanie Darii i Zbyszka oraz nic nie mogło złego stać się z małym Bartmaniątkiem więc trzeba było na szybko pisać "szczęśliwy" rozdział. Mam nadzieje że chociaż troche się podoba.

P.s.      Przepraszam za tą moją nieszczęsną interpunkcje ale teraz kiedy tworze jest 3:59 mogę ominąć kilka kropek czy przecinków.

piątek, 10 stycznia 2014

Dogonić marzenia XLI

- na litość boską niech mi pan powie co z nią ? Co z nimi ?
-zapraszam do gabinetu nie będziemy rozmawiać na korytarzu
Weszliśmy do gabinetu, lekarz przeglądał papiery a ja nerwowo spoglądałem w jego kierunku.
-powie mi pan wreszcie ?
-tak jak mówiłem nie mam dla pana dobrych wiadomości, Daria ma wiele obrzęków wewnętrznych jak i zewnętrznych, złamane kilka żeber, na szczęście krwotok wewnętrzny udało nam się zahamować za chwile powinny być wyniki kolejnych badań.
-Można do niej wejść?
-Tak prosze
Wszedłem do jej sali, leżała krucha na łóżku, Kamila i Krzysiek też weszli, siedzieliśmy razem.
-Dzień Dobry mam już wyniki badań, będziemy utrzymywali dziewczynę w śpiączce, jest silna, jej organizm walczy i chroni dziecko, lecz ona zbyt bardzo ucierpiała w tym wypadku, jej ciąża jest zagrożona i jeżeli byśmy ją wybudzili, dziecko mogłoby umrzeć i być może ona też - mówił lekarz, który wszedł do sali.
- Ile to będzie trwało? - zapytała Kamila
- Do czasu, aż organizm nie będzie wystarczająco silny... miesiąc, dwa nie wiemy, jeżeli będzie gotowa sama się wybudzi...
-jezu co ja narobiłem co ja narobiłem - usiadłem obok łóżka i złapałem ją za rękę

Od miesiąca przychodziłem codzienie i siedziałem przy niej byłem jej to winien

*Moimi Oczami *

Ciche słowa " Kocham cię '' dotarły do mnie. Ten szept on przynosił ukojenie dla uszu i wydawał się być znany, więc czemu nie mogę go rozpoznać? Czemu cały czas siedzę w tym jednym miejscu ubrana w białą sukienkę? Czemu nie mogę się ruszyć? Zamykałam powoli oczy, zasypiałam.
Zrobiło się ciemno i nagle wszystko znikło. Otworzyłam oczy i znalazłam się w jakimś pomieszczeniu, ale było normalnie. Szukałam wzrokiem po sali, aż odnalazłam jakąś postać.
- Kama ? -zapytałam szeptem.
- Obudziłaś się- podeszła i ucałowała mnie w czoło.
- Co się stało? Miałam wypadek prawda?
- Tak, kiedy stałaś na chodniku wjechał w ciebie pijany kierowca, byłaś w śpiączce miesiąc...
- Co z dzieckiem, żyje ? - przerwałam jej.
- Tak, ale twoja ciąża jest zagrożona...
- Co? Ja nie mogę go stracić ! Tylko dziecko mi zostało - oczy zaszły mi łzami, a wargi zaczęły drżeć.
- Nie stracisz, jest ktoś kto chcę z tobą porozmawiać
- Kto?
- Odwróć się, stoi za tobą.
Wykonałam ruch i zobaczyłam Bartmana
Głos w gardle zamarł, nie mogłam nic powiedzieć, nagle straciłam umiejętność mowy.
Kama opuściła moją sale, a ja dalej nic nie mówiłam. Cisza trwająca między nami była przerażająca. Serce biło mocniej, a strach coraz bardziej dawał o sobie znaki. Bałam się nie wiedziałam czego mam się spodziewać, a co jeśli będzie chciał odebrać mi dziecko, jedyny powód mojego życia.
- Dlaczego? Dlaczego wtedy wyszłaś -  zapytał
- Nie chciałeś mnie znać...
- To nie tak- przerwał mi.
- A jak?
- Kierowały mną emocje, byłem wściekły, ja nie chciałem...
- Nie Zbyszek przestań- tym razem to ja mu przerwałam
-przepraszam
-kiedy wyjeżdżasz ?
-planuje w tym miesiącu
-czyli jednak Italia wazniejsza od rodziny - mówiłam czując jak moje oczy coraz bardziej mnie pieką- Jeżeli jesteś tu ze względu na dziecko to ja nic od ciebie nie chcę, nie oczekuje od ciebie pieniędzy, nie zmuszam cię, żebyś był obecny w jego życiu, możesz spokojnie jechać.- wszystkie słowa wypowiadałam pod wpływem impulsu.
- Nie mów tak, ja chcę, chcę być obecny w życiu naszego dziecka, chcę być obecny w twoim życiu... Nie zostawię cię, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo- zaśmiał się- Będę tu przyjeżdżał
- Mogę się położyć, chcę mi się spać? - zapytałam.
- Tak
Zamknęłam oczy i udawałam, że śpię, nie byłam zmęczona, ale nie chciałam kontynuować tej rozmowy, powiedziałabym coś za dużo i znowu straciłabym osobę, na której mi zależy. Nie mogłam nic zrobić, w końcu zmęczona tym usnęłam.
Chciałam żeby był on obecny w moim życiu, żeby było jak wcześniej, ale tracę nadzieje, że to jeszcze wróci. On cały czas siedział koło mnie, nie wychodził, krępowało mnie to
Kiedy się obudziłam Zbyszka już nie było, siedział tylko Krzysiek
- Jak się spało? - zapytał.
- Dobrze
- Za pół godziny cię wypiszą, przywiozłem ci ciuchy
- Dziękuję, pójdę się przebrać.
Z lekkim problemem podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Kiedy się przebrałam wróciłam na sale. Poczekaliśmy na wypis i mogłam wyjść ze szpitala. W drodze do mojego mieszkania rozmawiałam z Krzyśkiem o tym co wydażyło się przez ostatni miesiąc, kiedy byłam w śpiączce.
- Ok jesteśmy, dasz sobie radę, wszedłbym, ale muszę coś jeszcze załatwić- tłumaczył.
- Spokojnie, jedź, dziękuję za pomoc i za wszystko.
Wysiadłam z samochodu . Tak dawno mnie tu nie było, choć wydaje się, że wczoraj. Wyciągnęłam klucze aby dostać się do mieszkania, ale co dziwne drzwi były otworzone. weszłam do środka i od razu moim oczom rzucił się Bartman.
- Ja po prostu chciałem cię przeprosić  czy między nami może być normalnie?
- Ja już ci wybaczyłam  pewnie, że może być
Przytulił mnie co było strasznie miłe.
- Kopie, chcesz dotknąć? - zapytałam chłopaka.
- Mogę?
- Tak, daj rękę.
Delikatnie chwyciłam jego dłoń i przyłożyłam do brzucha, jego uśmiech poszerzył się, a w oczach pojawiły się iskierki radości.
- Czuję- powiedział zaczarowany.
- Ono wszystko już słyszy i też czuje, że tu jesteś.
- Kocham cię maluszku- szepnął co wywołało u mnie radość, ale i smutek...
-najlepiej będzie jak wróce do siebie do domu rodzinnego
-możesz zostać to tak samo Twój dom
-nie wiem czy dam sobie rade sama
-nie chce tego tak kończyć na prawde
-ty juz to zakończyłeś- powiedziałam i poczułam dziwne ukłucie w brzuchu, ból był tak silny że uklękłam
-Daria co jest ? - Zbyszek uklęknął przy mnie
- Zbyszek moje dziecko
-spokojnie karetka zaraz będzie...

czwartek, 9 stycznia 2014

Dogonić marzenia XL

-no tak Daria myślałem nad tym bardzo długo
-chyba sobie teraz żartujesz ze mnie - powiedziałam i podeszłam do okna
-prosze Cie porozmawiajmy o tym na spokojnie - powiedział Zbyszek podchodząc do mnie
-ale o czym ty chcesz rozmawiać wydaje mi się że w tym momencie nie mamy o czym rozmawiać
-wiem że to wiąże się z przeprowadzką ale będzie nam dobrze zobaczysz
-gdzie nam będzie niby dobrze co ?
-we Włoszech, szybko przywykniesz do nowego miejsca
-ale chcesz wyjechać do Włoch bo co ? bo brakuje Ci kasy ? sławy ? w Resovii nie możesz się rozwijać ?
-wiesz że po tym jak żaden klub mnie nie chciał obiecałem sobie że wszyscy będą mnie chcieli w swoim klubie
-dobrze wiem jak było ale zobacz w Resovii masz perspektywy jesteś pierwszym atakującym nie możesz narzekać masz tu dobrze
-mam dobrze ale moge mieć lepiej, my możemy mieć lepiej nasza przyszłość zależy od naszych decyzji podjętych teraz
-no właśnie nasza przyszłość ja chce zostać tu w Rzeszowie tu jest mi dobrze nie wyobrażam sobie żadnej wyprowadzki, ja mam tu wszystko czego chce.
-ale ja chce więcej to tylko jeden sezon
-jeden sezon a później gdzie Rosja ? nie jesteś już facetem bez zobowiązań że możesz sobie jeździć gdzie chcesz będziesz miał dziecko, myślisz że będzie nam łatwo co chwile zmieniać miejsce ile tak będziemy?
-daj spokój
-co daj spokój ? i dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz ? nie zapytałeś mnie co ja o tym sądze czy chce się wyprowadzać czy chce tu zostać. Nie liczysz się nawet z moim zdaniem.
-bo wiedziałem jak zareagujesz że będziesz miała pretensje że się nie zgodzisz.
-wiesz co jedź, śmiało jedź ale ja zostaje w Rzeszowie z Tobą czy bez Ciebie dam rade !
-no i bardzo dobrze już dzisiaj zrezygnuje z Resovii i jeszcze w tym tygodniu wyprowadzam się do Włoch
-dobrze jedź bardzo prosze - krzyknęłam i wyszłam z pokoju przebrałam się w ciuchy i wyszłam z domu. W tym momencie nie chciałam widzieć Zbyszka na oczy. Wyciągnęłam telefon i wysłałam wiadomość Kamili oddzwoniła do mnie po minucie.
-gdzie jesteś ? - zapytała gdy tylko odebrałam
-idę Kama idę przed siebie - powiedziałam wycierając łzy
-to chodź do nas ja po Ciebie wyjde rozumiesz żadnych głupstw. Prosto do mnie - powiedziała
-dobrze  - szepnęłam i schowałam telefon do kieszeni.
 Spokojnie.. Nic się nie dzieje. - powtarzałam starając się uspokoić co nie szło mi zbyt dobrze. Wciąż się trzęsłam, łzy napływały do moich oczu szłam ocierając policzki.  Za sobą usłyszałam pisk opon i silne uderzenie...

*oczami Zbyszka* 

Wciąż nie mogłem uspokoić się po kłótni z Darią chciałem być z nią ale chciałem również wyjechać to była dla mnie okazja życia więcej taka się nie powtórzy. Musiałem troche ochłonąć więc wyszedłem się przejść niedaleko od naszego mieszkania było zbiegowisko ludzi wszyscy stali i patrzyli była karetka i policja. Jakiś wypadek pewnie jeżdżą jak wariaty. Wyciągnąłem telefon i próbowałem dodzwonić się do Darii ale nie odbierała, podszedłem w stronę tłumu nadal dzwoniąc i usłyszałem dzwięk telefonu zaraz zaraz przecież to telefon Darii podbiegłem bliżej. Lekarze krzyczeli coś jeden do drugiego wciągając czyjeś ciało na nosze.
-co tu się stało ? - zapytałem jakiegoś przechodnia
-tragedia prosze pana młoda dziewczyna ehh jakiś wariat wjechał na chodnik- powiedział starszy mężczyzna
-widział pan jak ona wyglądała ? - pytałem już bardziej zdenerwowany
-tak młoda, długie brązowe włosy, niska ..- zaczął mówić
- dziękuje - przerwałem mu i poszedłem w strone karetki
-proszę tu nie podchodzić - powiedział do mnie funkcjonariusz łapiąc mnie za barki
-moja żona to moja żona co z nią - pytałem przez łzy
-skoro tak pojedzie pan z nami - powiedział prowadząc mnie do radiowozu
-dlaczego nie mogę jechac z nią karetką ?
-wszystkiego dowie się pan na miejscu
Droga dłużyła mi się niemiłosiernie każda sekunda była minutą a minuta godziną
Zawiadomiłem Kamile i Krzyśka o wypadku kiedy dojechaliśmy na miejsce oni już tam byli
-jezu Zbyszek co sie stało ? - wykrzyczał Ignaczak
-pokłóciliśmy się i ona wyszła z domu ja nawet nie próbowałem nie chciałem jej zatrzymywać jak jej się coś stanie... to będzie moja wina..
-Zbyszek uspokój się musimy się dowiedzieć co z nią - powiedziała Kama
-tak masz racje
Siedzieliśmy pod salą operacyjną lekarze wchodzili i wychodzili niestety nikt nie chciał nam powiedzieć co z Darią. W końcu z sali wyszedł jakiś starszy mężczyzna
- co z nią ? Niech pan powie co z nią ?
- niestety nie mam dla pana dobrych wiadomości....

wtorek, 7 stycznia 2014

Dogonić marzenia XXXIX

 I stało się. Jego ciepłe usta złączyły się z moimi.
Odwzajemniałam łapczywie jego gorące, a zarazem delikatne pocałunki.
Ta chwila była niesamowita! Mogłaby trwać wiecznie.
W mgnieniu oka znaleźliśmy się na moim łóżku.
Nie przerywając pocałunku Zbyszek zaczął rozpinać moją sukienkę, a ja jego błękitną koszulę. Jego brzuch był niesamowicie umięśniony.
 Kiedy miałam zdejmować swoją sukienkę usłyszeliśmy głos Krzyśka.
- Obiad!
A tak mało brakowało…
- Czy za każdym razem ktoś musi nam przerywać? – Zapytał zdenerwowany.
 Zapiął swoją koszulę i wychodząc dodał:
-U nas nikt nie będzie nam przeszkadzał- Uśmiechnął się i wyszedł.
-a mnie tam będzie tego brakowało
Dlaczego on musiał być taki…. idealny?
 Szybko zapięłam swoją sukienkę i ruszyłam śladem Bartmana.
Kiedy Kama mnie zobaczyła krzyknęła i rzuciła się na mnie.
No tak, przecież oznajmiłam jej, że się wyprowadzam
- Więc zostajesz? – Zapytała szczęśliwa
- Tak na obiad zostaję! – Uśmiechnęłam się po czym wzięłam ją za ręke i zeszłam z nią na obiad. Usiadłyśmy na swoje miejsca.
Przez cały obiad czułam na sobie wzrok Bartmana. Miałam wrażenie, że bez przerwy mi się przygląda.
Po zjedzeniu obiadu poszłam do swojego pokoju wyciągłnęłam walizki i zaczęłam pakować wszystkie nasze rzeczy.
Kiedy pakowałam zdjęcia zaczęłam płakać, ciężko jest niby wyprowadzamy się kilka minut drogi stąd a jednak to boli dziwnie boli.
-Daria skarbie będę tęsknić - powiedziaka Kama wycierając łzy
-ja też nawet nie wiesz jak - powiedziałam wtulając się w nią
-baaaaaby - jęknął Ignaczak
-wiesz Krzysiu że nawet za tą Twoją głupią mordką będzie mi się tęsknić - szturchnęłam Igłe w ramie
-a ja za Tobą też i za herbatką naszą - wyszczerzył zęby
- jaką herbatką - zapytał Bartman
-Zbysiu nie interesuj się bo kociej mordki dostaniesz - powiedział Ignaczak biorąc nasze walizki
-Krzysiek - powiedziała Kama
-no co? Chce im tylko pomóc
-bierz Krzysiu bierz pomoc się przyda.
-biore ale zostańcie z nami do kolacji jeszcze musimy się wami nacieszyć
-Krzysiu jak Ty zrobisz kolacje to zostajemy - zaśmiał sie Bartman
Po przepysznej kolacji i rozmowie do domu Bartmana dotarliśmy przed 22 zdąrzyliśmy wypakować najważniejsze rzeczy i padliśmy ze zmęczenia.
Kiedy się obudziłam Zbyszka nie było obok mnie. Leżałam sama w cieplutkim łóżku.
Nagle Bartman wszedł do pokoju ze śniadaniem. Był taki romantyczny…
- Pewnie jesteś głodna – Zaśmiał się.
Miał piękny uśmiech. Zjedliśmy razem śniadanie.
Zauważyłam, że nerwowo bawi się swoją koszulą
- Coś się stało ? – Zapytałam
- Nie, to nic takiego. Po prostu denerwuje się moim dzisiejszym spotkaniem z trenerem
-jakim znowu spotkaniem?
-tylko się nie denerwuj ale dotyczącym zmiany klubu i ligii być może
-że co ?


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Dogonić marzenia XXXVIII

-tak Krzysiu cudowny dzień
-a kiedy masz zamiar powiedzieć Zbyszkowi ?
-dzisiaj miałam zamiar
-miałaś ? No chyba masz
-no dobrze mam zamiar
-no to dobrze, zaczekaj na nas ja tylko pójdę po Kamile i możemy wracać do domu.
Po pół godzinie byliśmy już na miejscu. Zbyszek siedział przed laptopem i zawzięcie szukał czegoś w internecie.
-czego szukasz ? - oparłam się o jego ramie
-skoro nie chcesz zamieszkać w moim mieszkaniu to szukam czegoś innego co Ci sie spodoba- powiedział nie odrywając wzroku od komputera
-o Zbysiu szukasz już łóżeczka ? Nie za wcześnie ? - zapytał Ignaczak wchodząc do mieszkania z Kamilą
-co ? Jakie łóżeczko ? - odwrócił się w naszą stronę
-no Kama jest w ciąży - krzyknął Ignaczak
-nooo gratuluje - powiedział Bartman po czym uściskał Kame i Krzysia
-dziękujemy a teraz was przepraszamy, idziemy trochę odpocząć - powiedział Ignaczak.
Zbyszek wrócił do szukania mieszkania.
-wiesz kochanie musimy porozmawiać - powiedziałam przysuwając krzesło
-co jest ?
-popatrz na mnie - powiedziałam łapiąc go za rękę
-kochasz mnie prawda ?
-no oczywiście że Cie kocham co to za pytanie w ogóle ?
-a chciałbyś założyć ze mną rodzine ?
-przecież wiesz że tak
-a cieszyłbyś się gdybym była w ciąży ?
-skakałbym z radości
-to dlaczego jeszcze nie skaczesz?
-Daria czy ty ? Czy my ? Czy taak ?
-tak
-nie
-tak tak kochanie będziemy mieć dziecko
Na tą wiadomość zobaczyłam łzy w jego oczach łzy radości Zbyszek dotknął mojego brzucha po czym pocałował moje czoło
-myślisz że ono już czuje mój dotyk?
-wydaje mi się że tak
-to jest trzeci najwspanialszy dzień w całym moim życiu wiesz
-trzeci powiadasz ?
-pierwszy to jak Cie poznałem drugi kiedy wzięliśmy ślub i trzeci kiedy dowiedziałem się że będziemy mieli dziecko
-jakie to piękne Zbyszku - uśmiechnęłam się
-ale ja mówię poważnie a wiesz jaki byłby czwarty ?
-no jaki ?
-gdybyś ze mną zamieszkała teraz potrzebujemy miejsca zarówno my jak i Kamila z Krzyśkiem
-wiem ale tak jakoś ciężko jest mi się  rozstać
-co rozstajecie się ? - zapytała Kama wchodząc do kuchni
-no chciałabyś - uśmiechnął się Zbyszek
-o niczym innym nie marze - powiedziała Kama klepiąc Zbyszka w ramie
-Kama wyprowadzamy się - powiedziałam
-ej nie - powiedziała Kama siadając obok nas
-ej tak teraz potrzebujemy wszyscy miejsca za niedługo wiele zmieni się w naszym życiu- powiedział Bartman
-ciężko będzie nam się rozstać - powiedziałam
- to prawda Daria pamiętasz jak przyjechałyśmy tutaj żeby być blisko naszych siatkarzy
-pamiętam i te nasze podróże w celu spełnienia naszych marzeń
-naszych siatkarskich marzeń
-brakuje mi tego
-wiesz że mi też
-ekhem teraz macie swoich siatkarzy-wtrącił Zbyszek
-no mamy i jesteśmy szczęśliwe-powiedziałam

sobota, 4 stycznia 2014

Dogonić marzenia XXXVII

Wyszłyśmy przed hale i czekałyśmy na naszą taksówke, panowie wrócili do domu więc na spokojnie mogłyśmy same wybrać się do lekarza.
-wiesz co Daria troche źle się czuje - powiedziała Kama
-denerwujesz się wizytą ? - zapytałam
- nie to nie to tylko tak jakoś dziwnie..
-o dziewczyny wspaniały mecz - usłyszałyśmy głos naszego trenera
-dziękujemy- powiedziała Kamila po czym osunęła się na ziemie
-No co się gapisz?! Dzwoń po karetkę,JUŻ!-rozkazałam naszemu trenerowi wydzierając się na niego...ten jak poparzony zaczął szukać telefonu a potem drżącym głosem wezwał pogotowie...

*Oczami Kamili *

Obudziłam się w miejscu mało mi znanym,białe ściany trochę jak niebo,ale...
-O dzień dobry -uśmiechnęła się do mnie pogodna pani doktor
-Dobrze,że się pani wybudziła,zaraz zajmę się robieniem USG,więc proszę się nie ruszać-powiedziała do mnie
-Ale co ja tutaj robię ?-zaczęłam podnosić się z miejsca jednak kobieta opuściła mnie na dół i kazała zachować spokój,nałożyła na urządzenie coś w rodzaju galaretki i zaczęła jeździć po moim brzuchu,spojrzałam na ekran a potem na jej uśmiechniętą twarz
-I jak,widzi coś pani?-zapytałam
-Tak! Wszytko jest w porządku, w tym stanie omdlenia i złe samopoczucie zdarza się dość często,ale wszystko jest pod kontrolą
-Ale zaraz...jakim stanie? Ja nic nie wiem-odpowiedziałam jej co najwidoczniej zdziwiło kobietę
-Jest pani w połowie 3 tygodnia ciąży nie wiedziała pani o tym?-zapytała
-Ciąża?! Ale jak...przecież to nie możliwe-powiedziałam i znowu próbowałam się podnieść,jak to ciąża...nie wierze w to...
-Nie czuła pani żadnych objawów ? Ciągłe mdłości,osłabienie ?-zapytała
 Znowu usiadłam na brzegu noszy na których leżałam.
-Prawda ostatnio czułam sie trochę niemrawo,ale nigdy bym nie pomyślała,że to sprawka dziecka które rozwija się pod moim sercem...
-Niech się pani oszczędza,to bardzo ważny okres w pani życiu i proszę o nie dbać-uśmiechnęła się i zostawiła mnie w sali,musiałam wszystko przemyśleć jeszcze raz...dziecko? To nie możliwe nie mogę być w ciąży.

*Moimi Oczami*

Nie mogłam tego tak zostawić. Po przyjeździe karetki od razu  wybrałam numer Krzyśka i powiadomiłam  go o całej zaistniałej sytuacji...

*Oczami Krzyśka*

-Co jej jest ?-zapytałem Darię która siedziała przed salą.
Daria wstała z miejsca i stanęła na przeciwko mnie
-Nie wiem,nie mogą mnie powiadomić o jej stanie,wiem,że wszystko jest pod kontrolą,ale co się stało nie mam pojęcia-powiedziała do mnie po czym z sali wyszła pielęgniarka
-Przepraszam,w tej sali jest Kamila Ignaczak? -zapytałem kobietę
-A jest pan kimś z rodziny?-zapytała tym razem ona
-Jestem jej mężem co się z nią dzieje,niech pani mi powie błagam niech pani odpowie mi na jedno bardzo proste pytanie Kamila jest w tej sali?-zapytałem ponownie,kobieta ucichła
-Pójdę po lekarza prowadzącego,może on udzieli panu informacji na temat zdrowia pacjentki-odeszła w stronę kolejnego gabinetu, a po chwili wyszła jeszcze jedna,to chyba ten lekarz...kobieta.
-Dzień dobry-uśmiechnęła się szeroko-Jest pan powiązany z pacjentką?-zapytała  mnie
-Tak jesteśmy razem i chciałbym wiedzieć co się stało-powiadomiłem ją
Kobieta pozwoliła mi wejść na salę,po minie Kamili zauważyłem,że jest trochę zdziwiona moją wizytą tutaj
-Proszę usiąść, a pani niech się położy -powiedziała do niej kobieta
 Kamila zrobiła co jej kazała,nałożyła żel na urządzenie a na ekranie pojawiło się USG...
-To jest...-zacząłem mówić
-Tak to jest dziecko...najzdrowiej rozwijające się dziecko jakie kiedykolwiek widziałam-uśmiechnęła się znowu mówiąc do mnie
-Mój boże...nie wierzę w to-uśmiechnąłem się a w moich oczach momentalnie ukazały się łzy...-To na prawdę jest moje dziecko?-zapytałem
-Tak! Za kilka miesięcy,dokładnie w szóstym będziemy mogli stwierdzić czy to dziewczynka czy chłopczyk,na razie proszę się nie obawiać,bo wszystko jest pod kontrolą lekarską,dzisiaj może pani pojechać do domu,nie ma potrzeby na przetrzymywanie pacjentki jeszcze dłużej-powiedziała pani doktor...
Obserwowałem ruchy malucha,nadal nie mogąc w to uwierzyć...
-Zostawię państwa samych-uśmiechnęła się po raz ostatni i wyszła z sali zostawiając mnie samego z Kamilą
-Skarbie...to jest niesamowite,widziałaś?-byłem strasznie podekscytowany
-Krzysiek to jest niemożliwe -zaczęła mówić do mnie
-Jak to niemożliwe ? O czym ty mówisz,zostaniemy rodzicami-lekko uśmiechnąłem się do niej
-Tak zostaniemy rodzicami-wyglądała jakby zaraz miała się popłakać..
-Nawet nie wiesz jak się cieszę-uśmiechnąłem się do niej,co spowodowało,że na chwilę na jej twarzy tez on się pojawił...przytuliłem ją a potem ucałowałem w czoło...
Wyszedłem z sali śmiałem się i płakałem na przemian
-co z nią ? - zapytała mnie Daria
-kocham Cie wiesz ? Kocham cały świat- powiedziałem i uściskałem ją najmocniej jak potrafiłem
-uważaj na dziecko- powiedziała
-od kiedy wiesz o ciąży? - zapytałem zadowolony
-no już od kilku dobrych dni ale nie mów Zbyszkowi - popatrzyła na mnie błagalnym spojrzeniem
-jak mam nie powiedzieć mojemu przyjacielowi że zostane ojcem - krzyknąłem z radości
-Kama jest w ciąży? Na prawde ? Krzysiek gratuluje wiedziałam że sie wam uda - mówiła płacząc z radości
-ej dopiero mi powiedziałaś że od kilku dobrych dni wiesz o ciaży więc.... nieee no czyli Ty też
-tak ja też - szepnęła
- najcudowniejszy dzień pod słońcem - moja radość sięgnęła zenitu.